Kultura

Niedyskretna Egeria

A przy tym zaklinaczka czasu i stenografka uczuć. Jedna z dziedzin sztuk pięknych. Wyraża niewypowiedziane, choć jest uniwersalnym językiem ludzkości. Muzyka. Tekstem o niej wypełniam majowe strony poświęcone kulturze, by przypomnieć unikatową ścieżkę dźwiękową miasta. Na wiosnę i niewiosnę, to się jeszcze okaże – niech wybrzmiewają dźwięki albumu „Wisła Skarbów”.

Oktawia Wrzesień

11.04.2022

Ilustracja: Aleksandra Ołdak

Zatracić się. Jak podaje „Słownik języka polskiego” PWN, czasownik ten ma trzy definicje: 1. «przestać się w czymś orientować», 2. «zaangażować się w coś i stracić poczucie rzeczywistości», 3. «przestać istnieć». Jeśli połączyć go z rzeczownikiem „muzyka”, każda z tych definicji odkrywa o niej pewną prawdę. Zatracić się w muzyce. Bardzo trafna kombinacja, o której pomyślałam od razu, gdy tematem rozmyślań uczyniłam muzykę, a że dużą uwagą obdarzam słowa, czasownik ten przyszedł na myśl jako pierwszy.

Zatracić się w muzyce. Mnie zdarza się to nałogowo. I jestem pewna, że nie tylko mnie. Bo kto choć raz nie uległ dźwiękom swojego ulubionego utworu, tracąc tym samym poczucie rzeczywistości, orientacji w czasie i przestrzeni? Muzyka angażuje myśli, oddziałuje na fizjologię i psychikę, a przede wszystkim jest kanałem, który dostarcza rozmaitych przeżyć emocjonalnych. Zaklina czas w tym sensie, że przywołuje wspomnienia, odgrzebuje w pamięci zdarzenia, ludzi i miejsca. Pozwala doświadczyć wspomnień, bo przecież towarzyszy niezliczonym sytuacjom naszego życia. Do trzeciej definicji trzeba podejść na poziomie transcendentnym, bo istnieć przestajemy na tyle, na ile sami świadomie poddajemy się działaniu muzyki. I jest to słuszne, bo robimy to często i wielokrotnie świadomie. Zatracając się w muzyce, odcinamy się od bodźców, a dźwiękom pozwalamy płynąć w nas. Tym samym odbywamy lot w wyobraźnię i sami stajemy się dźwiękiem.

Lek na całe zło

Zalety muzyki możemy mnożyć, od tych najbardziej prozaicznych, jak wpływ na poprawę naszego nastroju czy delektowanie się ulubionymi dźwiękami, po takie, o których istnieniu dowiadujemy się dopiero z publikacji naukowych lub badań medycznych poświęconych oddziaływaniu muzyki. Wpływa ona na układ krwionośny i oddechowy, a także aktywuje układ nerwowy w zależności od jej tempa i rytmu. Wspomaga wydzielanie serotoniny, dopaminy i epinefryny. Przywraca prawidłowy poziom kortyzolu (hormonu stresu), a także – jak dowiedli badacze z Icahn School of Medicine – dociera do naszego mózgu, wywołując reakcje chemiczne, które zakłócają odbiór bodźców bólowych. Kojące melodie wywołać mogą nawet stan medytacyjny. Ponadto muzyka rozwija wyobraźnię i pozytywnie wpływa na procesy poznawcze. Wykorzystywana jest w terapii osób z zaburzeniami poznawczo-behawioralnymi i pacjentów z chorobą Parkinsona. Wiosek nasuwa się sam: muzyka jest lekiem na całe zło.

Rozważania medyczne zostawiam jednak znawcom tematu, a sama skupię się na podróżach, w które dzięki muzyce wybywam notorycznie. Podróże w dźwięki to przede wszystkim wojaże w odczucia, pragnienia, emocje. W głąb siebie. Doświadczać świata brzmieniami to znaczy odkrywać przed sobą swoje najtajniejsze myśli. Do głosu dochodzą te, które ukryć chcemy w najciemniejszych zakamarkach naszego umysłu. Dlatego muzyka nazywana jest niedyskretną Egerią – powierniczką, która demaskuje nasze myśli bez reszty. Tutaj kluczową rolę odgrywa także wyobraźnia. Bo ileż za sprawą niej się dzieje! Kilka tygodni temu usłyszałam o niej słów kilka w intro do jednego z utworów, i zachwyciło mnie to, co zostało powiedziane. „Gdy tylko przychodzimy na świat, najlepiej się od niego oderwać i zacząć podróż. Ta, gdy płynie z wnętrza, uruchamia wyobraźnię, a wyobraźnia to ogień. (…) Gdy patrzymy w głąb, to jakbyśmy patrzyli w piekło. Paradoksalnie to mrok wskazuje światło i noc szybciej mija. Wielu boi się otchłani, ale tak naprawdę to wolność, nietykalność i siła. Wystarczy zamknąć oczy i tam się znajdujemy. Po drugiej stronie życia” (Intro – Forza, Tuzza).

Wojaże

Chyba właśnie odkryłam, kiedy oderwałam się od świata i zaczęłam podróż. Nie był to z pewnością moment mojego przyjścia na świat, ale pokomunijny tydzień, w którym z wielką ekscytacją nabyłam swój pierwszy radioodtwarzacz marki Grundig. Jakimś cudem pierwsze płyty, które wpadły w moje ręce, miały utwory Anny Jantar, Ireny Jarockiej i Haliny Frąckowiak. Jak dziś pamiętam małą dziewczynkę, która stoi przed szafą z lustrem i śpiewa „Motylem jestem”. Szybko nauczyłam się bogatego repertuaru, a później śniąc dziecięcy sen o byciu piosenkarką, raczyłam moją rodzinę swoimi występami. Wtedy za sprawą wyobraźni tyle się działo. Dziś też się dzieje, ale dziecięcej wyobraźni ciężko dorównać. Trwało to mniej więcej całą szkołę podstawową. Później był Maanam i polski rock. Następnie Jacek Kaczmarski i Przemysław Gintrowski, na zmianę z polskim hip-hopem i rapem. Później hardcorowy rock, heavy metal i muzyka klasyczna. A dziś? Dziś jest wszystkiego po trochu, bo rozumiem swoje emocje i wiem, że muzyka jest mi potrzebna na smutek i radość, czasem na wściekłość. Jest zbawienna na poranek i na wieczór. I na długi spacer.

Skarby

„Co z tobą, mała, wyglądasz całkiem nie ta sama” – wybrzmiało i od tamtej pory wybrzmiewa podczas spacerów dość często. Właściwie cały album nierzadko dotrzymuje mi towarzystwa. „Wisła Skarbów” to genialna uczta muzyczna, która odzwierciedla melodie Warszawy. Album jest muzyczną panoramą miasta. Nagrany przez Tomasza Stempniewicza, powstał we współpracy z Muzeum Powstania Warszawskiego. Składa się z jedenastu utworów łączących współczesną elektronikę z klasyką polskiej muzyki rozrywkowej. – Sięgałem po klasyki polskiej muzyki, które potem samplowałem, ale chciałem, żeby ten projekt nie zamykał się tylko na niej. Sięgnąłem do kina i kolekcji muzyki filmowej, ale nie tylko – mówił artysta w audycji Programu Czwartego Polskiego Radia. Składową dźwiękowej pocztówki miasta były też sygnały z tramwajów, warkot silników i gwar przechodniów. To spójna opowieść, która dźwiękami opisuje Warszawę współczesną, ale i dawną.

Podróż zaczyna się od kojącego „Przebudzenia”, na którym wybrzmiewają słowa Agaty Budzyńskiej, polskiej poetki i kompozytorki, dla której przeżywanie życia było codziennym świadomym aktem i która, podobnie jak Halina Poświatowska, żyła tak, jakby każdy jej dzień był ostatnim. Te kojące brzmienia płynnie przenoszą do utworu „Co z tobą, mała”. Tu z kolei wybrzmiewa autorski kawałek Ireny Santor, ale akustycznie odświeżony. Można się rozpłynąć i zapamiętać na zawsze, że „życie jak alkohol wchodzi w krew i warto je używać nałogowo”. A przy tym jak Krystyna Konarska śpiewać, że przecież „jest tyle różnych szczęść”. Są też słowa z piosenki Wandy Warskiej do tekstu Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego „Już kocham cię tyle lat”. To przepiękna opowieść podana w wersji współczesnej. Czytam ten wiersz dźwiękami utworu. Melodia tych słów odgrzebuje piękne wspomnienia i znów zaklinam czas. Czy z tą podróżą to wszystko prawda? Tak. To przesłanie niosą ze sobą brzmienia „Voyage, voyage, voyage”. Muzyczną podróż kończy utwór, który jest elektronicznym przekładem „Warszawy” Davida Bowiego. Aż smutno, że się kończy. Na szczęście zawsze można odbyć tę podróż jeszcze raz. Przyznam, że z utęsknieniem czekam, aż Warszawa skąpana będzie w słońcu, by ze słuchawkami w uszach i promieniami na twarzy przysiąść z kawą na kawiarnianym krzesełku i w samotnym zaludnieniu zatracić się raz jeszcze.

Oktawia Wrzesień

Czytaj Więcej

Screenshot_4
CUKROGOŚĆ W DOM, CUKIER Z SZAFY
My, Polacy, jesteśmy tacy gościnni, że mamy na to przysłowie: gość w dom, Bóg w dom. Wiadomo...
Z_ziemi_mlekiem_i_miodem
Z ziemi mlekiem i miodem płynącej do Polski
Wielkimi krokami zbliża się 19. już edycja Festiwalu Warszawa Singera. W tym roku po raz...
DADD0FF1-1239-42D0-A3D2-5C01774B8447
If I were a Piekarnia in Warsaw
Ciekawe, czy jako dziecko Jurek umiał grać w chowanego. W końcu jego dzieciństwo nie trwało...
590_9983
Grać w chowanego ze śmiercią. "Kryjówki" Natalii Romik
Ciekawe, czy jako dziecko Jurek umiał grać w chowanego. W końcu jego dzieciństwo nie trwało...
matkapolka_1
Matka Polka też człowiek – czyli o tym, że macierzyństwem można być zmęczonym
Są takie dni, kiedy chowam się pod kołdrę, gaszę światło i po prostu płaczę. Mam wtedy ochotę...
Chagall_MNW_fot_Bartosz_Bajerski_Muzeum_Narodowe_w_Warszawie_03
Mit ale zibn finger. Powrót Marca Chagalla do Polski
Wskrzeszony w powieści amerykańskiej pisarki Dary Horn i zapytany o sens swojego dzieła...
PROM_V2
Lato w Promie
Wiosna… Wciąż jeszcze wiosna. Ale już niebawem Ziemia maksymalnie wychyli się w kierunku...
Czlowiek_antykwariat_V2
Rzeka podziemna
Wiadomość, że naukowcy szykują się do odkopania na Żoliborzu rzeki Drny, płynącej niegdyś...