Kultura

Mit ale zibn finger. Powrót Marca Chagalla do Polski

Wskrzeszony w powieści amerykańskiej pisarki Dary Horn i zapytany o sens swojego dzieła Marc Chagall odpowiada: „Błękit […]. Tak, po prostu błękit. Niby dlaczego obraz miałby coś znaczyć?”. Kolekcję jego czternastu prac można podziwiać dziś w Muzeum Narodowym w Warszawie.

Joanna Bakoń

01.06.2022

Fot. Bartosz Bajerski / Muzeum Narodowe w Warszawie


Facebook


Twitter


Youtube

Marc Chagall, jakiego znają współcześni, pojawił się dopiero na początku XX wieku, gdzieś na styku petersburskich mostów i paryskich zaułków. Przyszły malarz urodził się latem 1887 roku jako Mojsiej (Mowsza) Szagałow, pierworodny syn handlarza rybami Chaskiela i sklepikarki Fejgi-Ity. Najstarsze z dziewięciorga dzieci małżeństwa Szagałow przyszło na świat niemal martwe, cudem uratowane poprzez zanurzenie w wiadrze z zimną wodą. Niedługo potem ponad 400 drewnianych domów jego rodzinnego Witebska pochłonął pożar. Błękit wody i szkarłat ognia – te kolory będą mu towarzyszyć przez kolejne dekady, podobnie zresztą jak zdolność umykania śmierci.

Matkę Szagałowa, marzącą, by syn otrzymał w przyszłości solidną posadę księgowego, poważnie zmartwiło odkrycie zalążków jego talentu. Mimo to zaprowadziła go do pracowni witebskiego malarza Jehudy Pena, który stał się jego pierwszym nauczycielem. Wiosną 1907 roku ojciec Szagałowa rzucił mu na stół 27 rubli na kontynuację edukacji plastycznej w Petersburgu, gdzie na mocy tzw. praw majowych Żydów obowiązywał wówczas zakaz osiedlania się. Dla żydowskiego studenta ominięcie carskich restrykcji wiązało się z przekupywaniem dozorców, koniecznością dzielenia łóżka ze stołecznymi robotnikami, a wreszcie doprowadziło go do policyjnego aresztu.

Sfrustrowany trudnościami stawianymi żydowskim obywatelom oraz zmęczony upokarzającym zabieganiem o patronaty Szagałow postanowił obrać azymut na stolicę światowej bohemy – Paryż, gdzie impresjoniści oblegali wzgórze Montmartre, dopuszczając do siebie tylko uznane sławy paryskich salonów pokroju Pabla Picassa. Następne pokolenie – w dużej mierze ubodzy aszkenazyjscy Żydzi z tradycyjnych domów – usadowili się po przeciwnej stronie miasta, w dzielnicy Montparnasse. Szczególnie upodobali sobie kamienicę projektu Gustava Eiffela zwaną La Ruche (fran. „ul”), gdzie koszty rocznego czynszu nie przekraczały 50 franków. Na przełomie 1911 i 1912 roku do listy blisko 140 lokatorów tej artystycznej kolonii dołączył Mojsiej Szagałow.

Zdaniem krytyków jego pierwszy pobyt w Paryżu zaowocował powstaniem najznamienitszych prac: „Ja i miasteczko” (1911), „Poświęcony Apollinaire” (1911–1912), „Autoportret z siedmioma palcami” (1912–1913). Tytuł ostatniej nawiązuje do jidyszowego powiedzenia mit ale zibn finger (dosł. „ze wszystkimi siedmioma palcami”), oznaczającego robienie czegoś z zaangażowaniem i pasją. Izraelski teoretyk literaury Benjamin Harshav tłumaczy to wyrażenie nieco bardziej poetycko, jako „inwestowanie w dzieło całego swojego bytu”.

Atypowa liczba palców nie jest jedyną deformacją, którą widać u bohaterów płócien Chagalla. Równie często mamy do czynienia z podwójnymi twarzami, które symbolizować mają dwoistość charakteru lub zdolność do łączenia w sobie sprzecznych cech. Można je zobaczyć na najnowszej wystawie Muzeum Narodowego w Warszawie w pracach „Hołd – wielki bukiet” (1975) i „Konwalie na święto 1 maja w pracowni” (1981), gdzie w typowy dla swojej techniki malarskiej sposób Chagall konstruuje „obraz w obrazie”, przedstawiając siebie samego przed sztalugą. Postaci o janusowych obliczach uchwycone są w momencie transformacji, przejścia między przeszłością a przyszłością. W takim rozdarciu żył sam Chagall, do końca życia zawieszony między sennym wspomnieniem sztetlowego dzieciństwa a gwałtownie zmieniającym się pejzażem dorosłości w metropolitalnej Europie i Ameryce. Nastroje te wybrzmiewają w dziele „Moje życie między Witebskiem a Paryżem”, gdzie pejzaż rodzinnego miasteczka przenika się z wieżą Eiffela, ukrzyżowanym na katedrze Notre Dame Chrystusem, kopulastą synagogą zwieńczoną gwiazdą Dawida i paletą malarską trzymaną w rękach autora. W tym niemal monochromatycznym obrazie dominantą jest bukiet kolorowych kwiatów, złożony w hołdzie obu miastom jako symbol wdzięczności.

Spośród przedstawionych na płótnie jidyszowych idiomów znakiem rozpoznawczym Chagalla został luftmensz („powietrzny człowiek”) – bujający w obłokach marzyciel czy intelektualista, zazwyczaj o twarzy samego autora. Czasem pojawia się w towarzystwie kobiecej postaci łudząco podobnej do jego ukochanej – Belli Rosenfeld, którą poślubił po powrocie z Paryża w 1915 roku. Chagall wypowiedział wojnę grawitacji; w jego obrazach lewitują nie tylko zakochane pary, ale i koguty, pobożni żydzi czy też krowa uosabiająca prowincjonalność tradycyjnego życia, która barwą często upodabnia się do mitycznej para aduma (hebr. „czerwona jałówka), zapowiadającej nadejście ery mesjańskiej.

Warunki życia w postrewolucyjnej Rosji wymagały od artystów raczej twardego stąpania po ziemi aniżeli lewitowania – Chagall nie potrafił się w nich odnaleźć. Obwołany „artystą burżuazyjnym” powrócił do Paryża z żoną Bellą i córką Idą. Wtedy właśnie nastał najszczęśliwszy okres w jego prywatnym życiu. Brał udział w prestiżowych wystawach, zdobywając międzynarodowy rozgłos. W 1935 roku odwiedził Polskę i jako gość honorowy wziął udział w otwarciu Centrum Żydowskiego w Wilnie. Jednak lata 30. naznaczyły jego twórczość nastrojem smutku i niepokoju związanego z dojściem nazistów do władzy. W 1933 roku, podczas wystawy poświęconej kulturze bolszewickiej w Manhheim, Niemcy spalili część jego obrazów. Cztery lata później w Monachium wystawiono jego prace jako przykład semickiej „sztuki zdegenerowanej”. W 1940 roku rząd Vichy odebrał malarzowi nadane trzy lata wcześniej obywatelstwo francuskie. Dzięki pomocy amerykańskiego dziennikarza Variana Frya rodzina Chagallów uciekła statkiem z Marsylii do Nowego Jorku, gdzie dotarła 21 czerwca 1941 roku, dzień przed atakiem Niemiec na ZSRR.

Do powrotu Chagalla w 1948 roku ofiarami Zagłady stali się jego niegdysiejsi współlokatorzy z La Ruche tudzież inni przedstawicieli tzw. École de Paris. Henryk Langerman zginął prawdopodobnie na terenie getta lwowskiego w 1943 roku. Niedaleko, bo w obozie przy ul. Janowskiej w Lwowie, zamordowano Fryderyka Kleinmana. Joachim Weingart został aresztowany, a następnie przetransportowany do KL Auschwitz 17 lipca 1942 roku. Półtora roku później wskutek donosu zbliżoną trasę przebył Henryk Epstein.

Różnie potoczyły się też koleje życia pedagogów żydowskiego sierocińca w Małachowce, gdzie Chagall uczył malarstwa w 1920 roku. Pisarz Der Nister zginął 4 czerwca 1950 roku w nieznanym z nazwy ani lokalizacji szpitalu łagrowym. Dawid Hofstein i Lejb Kwitko zostali zamordowani podczas stalinowskiego procesu poetów żydowskich.

Marc Chagall nie podzielił tego losu. Jego obrazy pozostały w znacznej mierze błękitem sennych marzeń; takim samym jak oczy samego malarza, które nigdy nie ujrzały zmierzchu żydowskiego życia w Europie. Jak napisał jego biograf Jonathan Wilson, „Chagall malował w jidysz” – języku swojego dzieciństwa, witebskich sztybli i klientów kupujących śledzie u jego ojca. Kiedy ten świat przestał istnieć, malarz nie był w stanie wysłowić jego zagłady matczyną mową. Holokaust przedstawił w swoich pracach przy użyciu ikonografii chrześcijańskiej, pod postacią ukrzyżowanego Chrystusa („Prześladowanie”, 1941; „Żółte ukrzyżowanie”, 1943). W kolekcji Muzeum Narodowego w Warszawie znajduje się też nieco późniejsze z tej serii „Ukrzyżowanie” (1954–1959). Dominujące w kompozycji ciało Jezusa zdaje się być rozpięte na płótnie, z rękami niemal dotykającymi ram obrazu, na tle w odcieniach fuksji i purpury. U stóp krzyża widnieje Mojżesz o oślich uszach trzymający tablice z Dziesięciorgiem Przykazań, a po prawej stronie Jezusa – postać kobieca w fioletowej szacie, prawdopodobnie Maria, z wyciągniętą w kierunku syna dłonią o siedmiu palcach. Bo nawet cierpieć można z oddaniem. Jak powiedział rabin Nachman z Bracławia, „nie ma nic pełniejszego niż złamane serce”.

Joanna Bakoń

Czytaj Więcej


matkapolka_1

Felietony
Matka Polka też człowiek – czyli o tym, że macierzyństwem można być zmęczonym
Martyna Pacholak
Są takie dni, kiedy chowam się pod kołdrę, gaszę światło i po prostu płaczę. Mam wtedy ochotę…

Chagall_MNW_fot_Bartosz_Bajerski_Muzeum_Narodowe_w_Warszawie_03

Kultura
Mit ale zibn finger. Powrót Marca Chagalla do Polski
Gość
Wskrzeszony w powieści amerykańskiej pisarki Dary Horn i zapytany o sens swojego dzieła…

PROM_V2

Kultura
Lato w Promie
Oktawia Wrzesień
Wiosna… Wciąż jeszcze wiosna. Ale już niebawem Ziemia maksymalnie wychyli się w kierunku…

Czlowiek_antykwariat_V2

Felietony
Rzeka podziemna
Zbigniew Mentzel
Wiadomość, że naukowcy szykują się do odkopania na Żoliborzu rzeki Drny, płynącej niegdyś…

granica

Felietony
Gdzie jest granica pomocy?
Martyna Pacholak
24 lutego, godzina 8.30. Dzwoni budzik. Kolejny zwykły dzień. Wstaję z łóżka, włączam czajnik…

ciastko

Kultura
Za garść ciastek z miodem
Kamila Snopek
Ten tekst zrodził się z miłości do amerykańskiej prerii, chmurnego spojrzenia Clinta Eastwooda…

Niedyskretna_egeria_V1

Kultura
Niedyskretna Egeria
Oktawia Wrzesień
A przy tym zaklinaczka czasu i stenografka uczuć. Jedna z dziedzin sztuk pięknych. Wyraża…

Inaczej_o_milosci

Kultura
Inaczej o miłości
Hubert Zarzycki
Wywiad z Adrianem Luzarem, reżyserem i założycielem Teatru Inaczej
W sierpniu 2021 roku…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *