Korzenie i żyły miasta
My, Polacy, jesteśmy tacy gościnni, że mamy na to przysłowie: gość w dom, Bóg w dom. Wiadomo też, że za dużo było wojen, biedy i wizyta sąsiedzka nie jest już zawsze mile widziana. Niektórzy mówią więc: gość w dom, cukier do szafy. A co dopiero powiedzieć na wizytę cukrogościa?
Filip Jegliński
26.04.2024
Fot – obgryziona przez rybika cukrowego kartka z zeszytu z dworku na Wrzeszczu
Cukrogościem nazywa rybika cukrowego ksiądz Kluk w czwartym tomie swojej obszernej pracy zoologicznej z 1780 roku o jeszcze obszerniejszym tytule: “Zwierząt domowych i dzikich, osobliwie kraiowych, historyi naturalney początki i gospodarstwo, potrzebnych i pożytecznych chowanie, rozmnożenie, chorób leczenie, dzikich łowienie, oswojenie, zażycie, szkodliwych zaś wygubienie”. Kluk pisze, że rybik:
początkowo pochodzi z Ameryki, gdzie cukrowe rosną trzciny: skąd z cukrem przywieziony, rozmnożył się wszędzie w Europie, znayduiąc się iuż i w Ogrodach, i w Domach, i w Sukniach, i w xiążkach.
Sama nazwa cukrogość też może mieć amerykańskie korzenie. Oprócz powszechnej angielskiej nazwy rybika cukrowego (silverfish), można spotkać się z nazwą silver guest.
Ksiądz Krzysztof Kluk miał talent do rysunku i umiał połączyć go z pracą. Swoje książki przyrodnicze poświęcone roślinom i zwierzętom ozdobił własnej roboty ilustracjami. W czwartym tomie zoologicznego dzieła Kluka znajduje się pierwszy w historii poradnik do walki ze szkodliwymi owadami, który wydrukowano w języku polskim. Gdyby ktoś szukał tam rybika cukrowego – na próżno. Nie został zakwalifikowany przez Kluka jako szkodnik. Rybik jest opisany w części ogólnej tomu o insektach, w rozdziale poświęconym owadom bezskrzydłym.
Wychowałem się w świecie dążącym do sterylnej czystości i wyposażonym w arsenał żrącej chemii do walki z robactwem. Kiedy wpisuję w wyszukiwarkę google “rybik cukrowy”, wyskakuje kaskada artykułów mówiących jak się ich pozbyć i kilka numerów do firm dezynsekcyjnych. Kiedy rybik cukrowy został szkodnikiem? Co się zmieniło w kwestii pociesznego, srebrnego owada, że grozi mu kryminał?
Kiedy rybik cukrowy został uznany za szkodnika?
Ksiądz Kluk publikował tuż przed rozbiorami. W polskich poradnikach do walki ze szkodnikami z XIX wieku nie ma rybika cukrowego. Brakuje ich też w tego rodzaju publikacjach z początku XX wieku. A to wszystko przy pełnej świadomości jego upodobań kulinarnych i obecności w domach ludzkich. Już w 1838 roku, w potężnej i ważnej książce pt. “Zoologiia czyli Zwiérzętopismo ogólne: podług náynowszego systematu ułożone”, profesor zoologii Feliks Jarocki pisał o rybiku cukrowym tak:
Sczególniéy téż lubią przebywać w szafkach przy zapasach cukrów, ciast i jnnych żywności słodkich.
Dzięki uprzejmości Muzeum Dezynfekcji, Dezynsekcji i Deratyzacji prześledziłem zebrane polskie poradniki do walki ze szkodnikami wydane w latach 1950, 1953, 1967, 1986 i 1995. Oto wszystkie pozycje z jadłospisu rybika cukrowego wyszczególnione w tych pięciu książeczkach: cukier, papier, mąka, koniczyna. suszone zioła, owoce, warzywa, płatki owsiane, grysik, krochmalona bielizna, materiały wełniane i jedwabne, futro, skóry, nadruki, etykiety, zielniki, zbiory entomologiczne (kanibalizm!), gaza młynarska, otręby, kasze i żelatyna. Przede wszystkim jednak wymieniany jest klej do tapet i klej do opraw książek. Tak szeroki zakres zainteresowań kulinarnych stawia już rybika w świetle negatywnym, a wręcz maluje go jako żarłocznego niszczyciela dobroci ogniska domowego. Zgodnie ze swoim przydomkiem, rybik je przede wszystkim cukry, nawet złożone, jakim jest zawarta w papierze celuloza. Dlatego właśnie kwalifikowany jest nieraz jako szkodnik muzealny.
Pożeracz książek
W 1665 roku w Anglii gadżetem roku był mikroskop. Zdobył popularność dzięki książce Roberta Hooke’a, w której angielski naukowiec opisał swoje obserwacje mikroskopowe m.in. kryształków na zamrożonym moczu, węgla ze spalonych warzyw, ziaren maku, mchu, włosów, oczu muchy, zębów ślimaka czy żądła pszczoły. W gabinecie osobliwości znalazło się miejsce i na rozdział o “małym, srebrnym robaku książkowym”. Hooke znalazł perłowego owada między książkami i stwierdził, że musi się on żywić ich kartkami i okładkami. Opis jest dość szczegółowy, a gdyby ktoś miał jeszcze wątpliwości co do tożsamości srebrnego robaka, to rozwiewa je piękna, dopracowana ilustracja.
Wydział Sztuk Pięknych UMK w Toruniu to stary, ale elegancki gmach połączony przeszklonym łącznikiem z wybudowanym kilka lat temu Centrum Badań i Konserwacji Dziedzictwa Kulturowego. Mieści się ono w nowoczesnym, pełnym białych korytarzy budynku, w którym pracuje i wykłada prof. Joanna Karbowska-Berent. Zajmuje się przede wszystkim mikrobiologią: bakteriami i grzybami pleśniowymi. W Katedrze Konserwacji-Restauracji Papieru i Skóry uczy jednak konserwatorów, którzy spotykają się ze wszelkimi rodzajami zniszczeń dzieł sztuki, w tym spowodowanymi również przez owady i porosty.
Profesor Karbowska-Berent pokazuje na zajęciach studentom zeszyt z dworku na gdańskim Wrzeszczu. Kartki sprawiają wrażenie, jakby składały się w większym stopniu z dziur, niż z pożółkłego, cienkiego papieru. Fundacja, która prowadziła renowację dworku przekazała zeszyt w depozyt toruńskiemu Centrum Badań i Konserwacji. Profesor Karbowska-Berent opowiada:
To jest robota rybika. Mamy tu cienki papier, na początku z powierzchniowymi ogryzieniami, a potem lokalnie zjedzony całkowicie. Pani z tej fundacji, która remontowała dworek, znalazła ten zeszyt w dobrym stanie. W dworku była jednak wilgoć, grzyby oraz, z pewnością, rybiki. Zapakowała zeszyt do plastikowej koszulki, prawdopodobnie z jednym lub dwoma rybikami. Kiedy po roku go wyjęła, był już w takim stanie. I właściwie nie wiedziała co dokładnie to spowodowało, bo ten rybik jej gdzieś uciekł.
Po roku rybiki z plastikowej koszulki jeszcze żyły. Potrafią dożyć i dwóch lat, a to w świecie owadów jest bardzo długo. W poradniku “Dom bez szkodników” z 1995 jest mowa nawet o trzyletnich “rybikach-matuzalemach”.
Zapłodnienie przez paczkomat
Rybiki cukrowe są potomkami najstarszych owadów, które wyszły z wody na ląd. Dlatego nie mają skrzydeł i nigdy ich nie miały. W przeciwieństwie do pluskiew czy pcheł, którym skrzydła zanikły, bo przystosowały się do pasożytowania na innych stworzeniach tak dobrze, że przestały im być potrzebne. Nawet z tak starym rodowodem, sposób zapłodnienia samicy rybika cukrowego przez samca przypomina nowoczesną technikę przesyłki paczkomatem. Profesor entomolog Stanisław Ignatowicz pisze:
U owadów prymitywnych, takich jak rybiki, nasienie w czasie kopulacji jest przekazywane w pakiecikach, w tzw. spermatoforach, jakby w kieliszkach, a nie za pomocą narządu kopulacyjnego, jak u innych owadów. Samiec rybika składa spermatofory na podłożu i otacza je jakby parawanikiem ze splątanych nici jedwabnych. W to miejsce następnie wpędza samicę, która sama sobie wkłada spermatofor do narządów płciowych. Aby samice czy inne owady nie zjadły przygotowanych z trudem pakiecików z nasieniem, spermatofory często są pokrywane niesmaczną wydzieliną specjalnych gruczołów, która je chroni przed pożarciem.
Srebrna łuska pokrywająca ciało rybików przypomina rycerskie zbroje. Antyczna powaga rozbrzmiewa w systematycznej nazwie owada: Lepisma saccharinum. Pierwszy człon pochodzi od greckiego słowa “lepis”, czyli łuska. Drugi – z łaciny, od “saccharum” (łac. cukier). Jeszcze niedawno brzmiał on saccharina, ale przed kilku laty Międzynarodowa Komisja Nomenklatury Zoologicznej stwierdziła, że “lepisma” po grecku jest rodzaju nijakiego, a nie żeńskiego, więc łacińska powinna być z nią zgodna.
Na straży coraz większego ogniska domowego
Chociaż rybik cukrowy nie jest wybredny, potrzebuje konkretnych warunków, żeby się rozmnożyć i spowodować poważniejsze zniszczenia. Szkody muzealne są zasługą w większym stopniu larw chrząszczy takich jak żywiak chlebowiec, tykotek pstry lub kołatek domowy, a także grzybów i wilgoci. A właśnie bez wilgoci rybik cukrowy nie potrafi żyć. Jeżeli jest ona za niska, zniesione przez samicę jaja potrafią kompletnie zbrązowieć i uschnąć. Dlatego teraz widujemy go głównie w łazienkach mieszkań. Trudno go spotkać w dzień, bo potrzebuje też ciemności. Nie potrafi się rozmnażać w temperaturze poniżej 15 stopni Celsjusza. Nie bez powodu w większości poradników i artykułów o rybikach pierwszym sposobem jego zwalczania jest utrzymanie czystości w pomieszczeniu i zapobieganie wilgoci.
Czy jest szkodnikiem? Nie było to zawsze oczywiste. W żadnym polskim poradniku do walki ze szkodliwymi owadami, począwszy od tego pierwszego z 1780 roku autorstwa księdza Kluka, nie brakowało pluskwy czy pchły. Wołkowi zbożowemu, karaluchowi, lub nawet muchówkom mieszkaniowym czy śmietce ćwiklance żerującej na burakach, poświęcono całe specjalistyczne poradniki. Rybik cukrowy potrafi wyjeść kartki, ogryźć okładkę książki, zanieczyścić mąkę czy zrobić dziurę w ubraniu. Trudno jednak, żeby dokonał poważniejszych zniszczeń w przeciętnym, współczesnym domu z uwagi na wyśrubowane oczekiwania co do jego środowiska. Jego największą winą jest przede wszystkim obecność w świątyni domu ludzkiego.
Antropolog Hugh Raffles napisał i wydał w 2010 “Insectopedię”. Nie jest to zwykła encyklopedia owadów (w końcu napisał ją antropolog). Raffles pisze, że nieraz to negatywne emocje każą nazwać owada “szkodnikiem” i nie musi on nawet za bardzo szkodzić – wystarczy jego obecność w świętej przestrzeni prywatnej. I tak właśnie rybik cukrowy został okrzyknięty szkodnikiem na skalę szerszą niż młyńska, czy muzealna. Został szkodnikiem powszechnym, we wszystkich blokach budowanych za Gierka, we wszystkich fantazyjnych osiedlach początku XXI wieku i we wszystkich deweloperskich ksero-osiedlach. Nawet jeśli kiedyś któreś plemię rybików przeniosło się z gniazd ptaków i spod kamieni przydrożnych do piwnic ludzkich domów, to nie te rybiki poszły po tytuł szkodnika powszechnego. Sacred space – święta przestrzeń cywilizowanego człowieka – sama się o nie upomniała.
Rybik Piekarniany
Niekoniecznie w cieple ogniska domowego, ale przy piecu w piekarni lubi grzać się rybik piekarniany. To kuzyn cukrogościa. Rybik piekarniany jest trochę mniejszy, pokryty czarno-srebrnym pancerzem z kępkami włosków po bokach. Jego obecność w naszym kraju nie jest potwierdzona. W polskich poradnikach do walki z owadami pojawia się sporadycznie. Jak wskazuje nazwa, ulubował sobie piekarnie, gdzie temperatura jest wyższa niż 30 stopni Celsjusza. W Stanach Zjednoczonych (jak również prawdopodobnie w wielu krajach strefy podzwrotnikowej) opisywany jest obok rybika cukrowego jako powszechnie występujący kosmopolita. Każdy kto poszedł na dłuższy spacer w słonecznym lutym roku 2024 wie, że z roku na rok robi się coraz cieplej. Niedługo warto będzie szykować kwietne bramy na powitanie rybika piekarnianego nad Wisłą.