Varsavianistyka Sport

Zimowe igrzyska olimpijskie daleko od Warszawy

Luty 2022 r. to miesiąc zimowych igrzysk olimpijskich w Pekinie, jednak nie wszyscy warszawscy miłośnicy (czynnej) zimowej rywalizacji sportowej wybierają się do Pekinu. Niektórzy bojkotują igrzyska, a zdecydowana większość nie zdobyła wymaganego minimum kwalifikacyjnego. Gdzie zatem można było szlifować zimową formę w Warszawie? I gdzie będzie można to zrobić, myśląc o wyjeździe do Włoch w 2026 r.?

Michał Chiliński

11.01.2022

Ilustracja: Aleksandra Ołdak

Ledwo co ochłonęliśmy z emocji sportowych, których dostarczyły nam zeszłoroczne letnie igrzyska XXXII olimpiady w Tokio, a już sportowcy z całego świata zmierzają do kolejnej azjatyckiej stolicy, aby rywalizować na olimpijskich arenach. Tym razem będzie to miało miejsce podczas zimowych igrzysk w Pekinie. Tak krótką przerwę pomiędzy igrzyskami zawdzięczamy koronawirusowi i liczymy, że cykl olimpijski wkrótce wróci do standardowego dwuletniego interwału. Będą to zatem kolejne igrzyska w czasie pandemii koronawirusa, ale także kolejne przygotowane z azjatyckim rozmachem i angażujące miliony mieszkańców – gospodarzy igrzysk.

Różnica w kwestii państwa gospodarza jest jednak w tym przypadku kluczowa. W Japonii przed igrzyskami odbywały się liczne protesty w sprawie przełożenia imprezy lub wręcz jej odwołania. W Chinach takie wydarzenia byłyby nie do pomyślenia. Państwo Środka będące drugą gospodarką świata, ustępując tylko USA, stara się pokazać światu, że myśl Marksa i Engelsa uzbrojona w nowoczesne technologie i silny aparat państwowy jest receptą na bycie światowym mocarstwem. Współczesne igrzyska olimpijskie to w dużej mierze marka i komercyjny produkt o gigantycznym zasięgu. Chiny to wiedzą i starają się powtórzyć sukces z roku 2008, gdy Pekin był gospodarzem sportowych zmagań, tylko że letnich. Wtedy już pojawiały się głosy, że Międzynarodowy Komitet Olimpijski nie zwraca uwagi na prawa obywatelskie i postępowanie gospodarza, a każdy, kto zapewni odpowiednie pieniądze, może kupić olimpijską ideę.

Twórca nowożytnej idei olimpizmu Pierre de Coubertin pod koniec XIX w. wskrzesił koncepcję rywalizacji sportowej pomiędzy narodami. Wtenczas w zawodach brali udział głównie przedstawiciele elit, zamożnego społeczeństwa. Później sport stał się drogą do sławy dla osób mniej uprzywilejowanych. Obecnie wkroczyliśmy w okres wielkich pieniędzy, a razem z nimi wszelkiego typu oszustw, włącznie z groźnym dla zdrowia dopingiem. Idea francuskiego barona, aby nadać igrzyskom, na wzór antyczny, wymiar religijny w bezinteresownym świecie, poległa w starciu z rzeczywistością już na samym początku współczesnych igrzysk. Możemy jedynie pocieszyć się, że przypisywane Coubertinowi stwierdzenie, że istotą igrzysk nie jest wygrywać, ale walczyć dobrze, zachęcają do pokonywania swoich słabości tych, którzy mistrzostwa nie zdobędą, ale chcą podjąć wyzwanie i udowodnić coś sobie i światu.

Wracając do Warszawy, warto wspomnieć, że pierwszy kobiecy medal (drugi w ogóle) dla Polski na zimowych igrzyskach zdobyła Elwira Seroczyńska, która przez większość życia mieszkała w Warszawie i tutaj także została pochowana. Było to srebro w łyżwiarstwie szybkim na dystansie 1500 m wywalczone w 1960 r. w Squaw Valley w USA. Drugi kobiecy medal na zimowych igrzyskach został zdobyty 1,4 s później przez Helenę Pilejczyk, która zajęła trzecie miejsce w tym samym biegu, ale ona spędziła w Warszawie tylko krótki czas w okresie zawieruchy wojennej.

A gdzie mieszkańcy Warszawy, nie chcąc opuszczać miasta, mogli szlifować swoją formę na igrzyska? Skoro już zaczęliśmy od łyżwiarstwa, to oczywiście trzeba wymienić tor Stegny, mieszczący się w dzielnicy o tej samej nazwie, będącej częścią Mokotowa. Powstał on w roku 1980 i technologicznie niewiele się na nim zmieniło od tego czasu. Panczeniści nie są rozpieszczani w stolicy. Trochę lepiej mają hokeiści i łyżwiarze figurowi (czy też aktorzy w czasie rewii na lodzie), którzy mogą trenować i występować na Torwarze. Nazwa obiektu wzięła się wprost od toru (łyżwiarskiego) i Warszawy, a określa hale widowiskowo-sportowe, wzniesione w latach 1953–1957 przy ul. Łazienkowskiej. Pierwotnie mieściła się tam jedna odkryta hala, zadaszona w latach 90. XX w., ale w roku 1997 została otwarta hala Torwar II, będąca od początku zadaszonym lodowiskiem (obecnie COS Torwar Lodowisko). Na Torwarze odbywały się ligowe mecze hokejowe do czasu, gdy Legia Warszawa posiadała drużynę hokejową, czyli do roku 2015. Oczywiście lodowisk powszechnych w Warszawie jest zimą dość sporo. W minionych latach największy warszawski stadion piłkarski zamieniał się na sezon w Zimowy Narodowy, a miłośnicy warszawskiej syrenki mogą dla niej tańczyć na lodzie na rynku Starego Miasta.

Sporty zimowe to nie tylko łyżwy – polskim sportem narodowym są przecież skoki narciarskie. Były pomysły, aby nieudany Stadion Narodowy wyposażyć zimą także w skocznię, jednak ich nie zrealizowano. Możemy zatem tylko wspominać warszawskie skocznie narciarskie. Pominę mniejsze obiekty, które istniały przy ul. Agrykola czy w Lesie Bielańskim, i skupię się przede wszystkim na największej skoczni stolicy – Skarpie przy ul. Czerniowieckiej 3 na Mokotowie (na skarpie nieopodal toru Stegny). Skocznia została otwarta w 1959 r. i należała do Warszawskiego Klubu Narciarskiego. Punkt konstrukcyjny skoczni K38 to dość mało jak na współczesne standardy, ale w czasie ówczesnego funkcjonowania potrafiła ona ściągnąć kilka tysięcy widzów na cyklicznie odbywające się mistrzostwa Warszawy. Skakali na niej tacy giganci skoków jak Wojciech Fortuna, Stanisław Pawlusiak czy rekordzista obiektu Antoni Łaciak (rekord 40,5 m). Odbywał się na niej nawet jeden z konkursów Turnieju Trzech Skoczni (pozostałe dwa w Budapeszcie i Pradze). W latach 70. XX w. stała się ona pierwszą skocznią w kraju, która została wyłożona igielitem. Niestety ostatnie zawody odbyły się tam w 1989 r. Później skocznia stała się słynna z powodu targowiska sprzętów do uprawiania sportów zimowych i sukcesywnie traciła kolejne elementy konstrukcyjne, aż ostatecznie została rozebrana w 2011 r. Pozostał już tylko budynek podstawy wieży skoczni, w którym do niedawna funkcjonowała agencja pocztowa.

Oczywiście narty to nie tylko skoki. Mieszkańcy Ursynowa mogli trenować narciarstwo alpejskie na sztucznej górce usypanej z ziemi wykopanej podczas budowy osiedli mieszkaniowych. Kopa Cwila, bo tak jej na imię, ma wysokość 108 m n.p.m. W 1983 r. na jej szczyt dowoził narciarzy wyciąg (coś pomiędzy orczykiem a „wyrwiłapką”), który funkcjonował bez zarzutów tylko w pierwszym sezonie, a następnie popadł w ruinę. Pod koniec zeszłego wieku straszył budką górnej stacji, a później pozostał po nim już tylko betonowy blok na szczycie. Podobno w tym samym czasie funkcjonował tam także tor saneczkarski, który swoim profilem i gwałtownym końcem stanowił nie lada wyzwanie.

Czas trochę poprawić nastrój i napisać o istniejącym i wciąż czynnym stoku narciarskim, mianowicie o Górce Szczęśliwickiej – ochockim dawnym miejscu zwożenia gruzów i śmieci ze zniszczonej wojną Warszawy. Wysypisko w latach 1967-1970 zostało zasypane ziemią, a wokół założono park. Dekadę później pojawił się tutaj wyciąg orczykowy, który następnie pod koniec wieku został zastąpiony wyciągiem krzesełkowym, a górka po ostatecznej modernizacji osiągnęła wysokość 152 m n.p.m. Trasa narciarska liczy około 230 m długości przy przewyższeniu 44 m. Dzięki pokryciu jej powierzchni specjalną matą jest to obecnie jeden z trzech całorocznych stoków narciarskich w Polsce. Może w przyszłości Górka Radiowo również dołączy do całorocznych stoków, bo w czasie, gdy planowane jest na niej utworzenie stoku narciarskiego, śnieg w Warszawie może być już tylko wspomnieniem. Jeśli jednak śnieg dopisze, to warto pamiętać o nartach biegowych. Biegaczy możemy dostrzec w miejskich parkach, w Lesie Młocińskim, na Kabatach i wszędzie tam, gdzie śnieg nie został posypany solą lub piaskiem. Bądź co bądź Warszawa leży na równinie, zatem najłatwiej będzie nam znaleźć właśnie trasy biegowe.

Ostatnio kibice są rozczarowani formą polskich skoczków narciarskich, więc na zakończenie warto dodać, że zamiast narzekać na innych lepiej zacząć samemu trenować, bo może już wkrótce w Warszawie znów będzie można skakać na nartach. W budżecie obywatelskim pojawiał się już projekt utworzenia skoczni K5-K10 na Białołęce. Może to tam przyszli medaliści olimpijscy będą oddawali swoje pierwsze skoki.

Michał Chiliński 

Czytaj Więcej

METAFORA
Metafory w polityce – między estetyką a groźną bronią
Metafory znamy głównie z nauki szkolnej. Z czasów, kiedy niejednokrotnie głowiliśmy się...
Wakacje_czas_na_plażę_V3
Wakacje. Czas na plażę!
Wiosna już uraczyła nas pierwszymi w tym roku ciepłymi nocami, wkrótce oficjalnie nastanie...
286352713_730388638407832_8768600748769350848_n
Na bezdrożach dawnych Zakładów Mechanicznych w Ursusie
Na południowo-zachodnim krańcu stolicy, w maleńkim Ursusie, na terenach byłych Zakładów...
3_wladza
Wielość władz racją stanu
Już liberalni konserwatyści, pokroju Johna Locke’a, dostrzegali konieczność podziału władzy...
285936264_1047198855893978_3096856249282718170_n
Otwarcie sezonu w Dzielnicy Wisła
Otwarcie sezonu letniego nad Wisłą nastąpiło w weekend 21–22 maja. W tym roku wydarzenie...
14_Wójcik
„Szarości” powojennego podziemia
Instrumentalizacja mitu Żołnierzy Wyklętych w połączeniu z wysoką temperaturą sporu politycznego...
podziekowanie
W podziękowaniu za konstytucję
W Polsce dość powszechne jest zawłaszczanie symboli przez różne grupy życia publicznego,...
wójcik_2
Plebiscyt straconych złudzeń. Referendum ‘46
Ustalenia jałtańskie przypieczętowując los Ziem Wschodnich RP, jednocześnie zobowiązywały...