Varsavianistyka

Mazurki wykonywane na miejscu

Ostateczna odpowiedź na to pytanie okazała się dla mnie pewnym zaskoczeniem, ale po spędzeniu ponad 120 godzin w sali koncertowej mogę z czystym sumieniem odpowiedzieć, że warto tam być.

Michał Chiliński, Joanna Gołębiewska

29.10.2021 

Ilustracja: Aleksandra Ołdak

Współcześnie coraz więcej konsumujemy na wynos. Coraz więcej jest nam dostarczane do szkoły, biura, mieszkania, a czasem wręcz bezpośrednio do pokoju. Warto jednak pamiętać, że zazwyczaj to „na miejscu” smakuje najlepiej. Jak się okazuje, dotyczy to także konsumpcji kultury i muzyki Fryderyka Chopina.

Idąc ze stacji metra Świętokrzyska w kierunku ulicy Sienkiewicza, mijam witrynę piekarni, zapraszającą do środka wielkim zdjęciem kanapki z podpisem „Wykonywane na miejscu”. Śpieszę się do Filharmonii Narodowej, co uruchamia ciąg skojarzeń. I tak: piekarnia kojarzy się z wypiekami, a te z ciastami, ulubionymi ciastami świątecznymi, natomiast program czekających mnie przeżyć muzycznych niezmiennie podpowiada słowo klucz, łączące oba te światy. Chwilę później stoję już przed wejściem do gmachu u skrzyżowania ulic Jasnej i Sienkiewicza. Spoglądając na podobizny uczestników XVIII Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina, wyobrażam sobie, że równie dobrze mógłby się tutaj znaleźć napis: „Mazurki wykonywane na miejscu”.

Mazurki podczas tegorocznego Konkursu Chopinowskiego, opóźnionego ze względu na pandemię o rok, były rzeczywiście odświętne. Konkurs wypadł akurat tuż przed 120. rocznicą powstania Filharmonii Narodowej w Warszawie. Uroczysta inauguracja Filharmonii (wtedy jeszcze) Warszawskiej, nastąpiła w 5 listopada 1901 roku. Solistami pierwszego koncertu, dyrygowanego przez Emila Młynarskiego, byli Ignacy Jan Paderewski i Wiktor Grąbczewski.

Gmach Filharmonii swoim stylem nawiązywał między innymi do Opery Paryskiej. Niestety już we wrześniu 1939 roku został spalony, a prawie pełne zniszczenie dokonało się pięć lat później wraz z powstaniem warszawskim. Pierwsza powojenna rywalizacja chopinowska odbyła się w roku 1949, a sceny muzykom użyczył Teatr Roma (przy ulicy Nowogrodzkiej 49). Obecny budynek Filharmonii, zaprojektowany i wykonany w duchu realizmu socjalistycznego, został otwarty w 1955 roku, a jego inaugurację uświetniła V edycja Konkursu Chopinowskiego, także opóźniona o rok specjalnie na tę okazję. Filharmonia Warszawska została przemianowana na Filharmonię Narodową i od 66 lat, zwykle co pięć lat, jest areną zmagań wybitnych młodych pianistów z całego świata. Tegoroczne odbyły się w dniach 2–23 października. 

Tym razem konkurs był wyjątkowy z wielu powodów. Po pierwsze odbył się sześć lat po poprzednim i może właśnie dlatego zaskoczył bardzo wysokim poziomem (czyżby to efekt dodatkowego roku treningu w antywirusowej izolacji?). Po wtóre w każdym z czterech etapów, wliczając w to finał, liczba występów przekraczała tę przewidzianą w regulaminie, a członkowie międzynarodowego jury, złożonego ze światowej klasy pianistów i muzykologów, oraz komentatorzy zgodnie podkreślali, że selekcja uczestników w kolejnych etapach konkursu była niezwykle trudna.

Tegoroczną edycję konkursu śledziło kilkadziesiąt milionów osób na całym świecie, a to wszystko za sprawą transmisji na żywo w radiu, telewizji oraz mediach internetowych. Każda z sesji konkursowych gromadziła co najmniej kilkadziesiąt tysięcy internautów, emocjonujących się grą pianistów oraz wyrażających swoje spostrzeżenia w komentarzach pojawiających się z częstotliwością setek, a nawet tysięcy na minutę. Transmisja była realizowana za pomocą kilku kamer wideo, przekazujących obraz składający się z ponad ośmiu milionów punktów, a dźwięki w finale rejestrowało około dwudziestu mikrofonów, rozmieszczonych wokół fortepianu, nad orkiestrą i przy widowni. Całość przedsięwzięcia była obsługiwana z ciężarówek mobilnego studia, stojących na parkingu obok Filharmonii.

Wobec takiego rozmachu realizacji transmisji, która pozwalała przyglądać się pianistom z mnogości kątów i analizować każdy ich ruch, powstaje pytanie nawiązujące do sloganu otwierającego te rozważania: czy bezpośrednie uczestniczenie w sesjach konkursowych i słuchanie ich na miejscu ma sens? Czy warto prawie codziennie spędzać kilka godzin w gmachu przy Jasnej 5? Przecież oglądając transmisję, na pewno będziemy widzieli wszystko lepiej, bo naraz z kilku różnych punktów, a dodatkowo z odległości bliższej niż fotele pierwszych rzędów. O porównaniu kosztów lepiej nie wspominajmy (cena karnetów w pierwszych rzędach bliska była średniej krajowej pensji).

Ostateczna odpowiedź na to pytanie okazała się dla mnie pewnym zaskoczeniem, ale po spędzeniu ponad 120 godzin w sali koncertowej mogę z czystym sumieniem odpowiedzieć, że warto tam być. Po pierwsze znajdując się w tym samym miejscu co fortepian, słyszymy go bezpośrednio, bez nagłośnienia, ze wszystkimi niuansami możliwymi do uchwycenia przez ludzkie ucho. To właśnie takie drobne różnice powstałe z odczytania nut utworów Chopina czynią ten konkurs wyjątkowym. Ten sam utwór z każdym wykonaniem brzmi inaczej – a to przecież przede wszystkim słychać, a nie widać. Co więcej, uczestnicy mogli grać na jednym z pięciu różnych fortepianów, z których każdy ma swoje indywidualne brzmienie. Zwycięzca tegorocznego konkursu Bruce Liu zachwycał bogactwem dźwięków wydobywanych z fortepianu Fazioli. 

W ramach szerokiej akcji promującej transmisje w internecie nie zapewniano wysokiej jakości dźwięku, chwalono natomiast rozdzielczość obrazu. I nie łudźmy się – głośniki naszych urządzeń, nawet przy wykorzystaniu najnowszych technologii, nie odzwierciedlą dźwięków, które usłyszymy na sali. Różnicę w odbiorze widać było najlepiej przy przejściach od fragmentów cichych i spokojnych do tych żywiołowych i głośnych. Dźwięki przekazywane w transmisji były optymalizowane, co często pozbawiało wykonanie wielu subtelności interpretacyjnych.

Podczas koncertów, gdy sala nie jest pełna, można zajmować dowolne puste miejsca. Dzięki temu dane mi było się przekonać, że fortepian słychać w ostatnim rzędzie inaczej niż w środkowym. Jeszcze inaczej słychać go w pierwszym rzędzie. Inaczej jest na parterze, inaczej na balkonie. Inaczej po prawej stronie widowni, inaczej po lewej.

Otoczeni dźwiękiem i wpatrzeni w sylwetkę pianisty (bez narzucanych przez reżysera transmisji zmian punktu widzenia) możemy się w muzyce Chopina zatopić niemal całkowicie. Dla takich warunków Chopin ją pisał i tak brzmi ona najlepiej. W przerwach natomiast możemy porozmawiać ze słuchaczami z całego świata, którzy uznali, że warto przyjechać do Warszawy.

Miejmy nadzieję, że na kolejny konkurs będziemy czekali nie więcej niż pięć lat. Warto zapisać w kalendarzu datę otwarcia sprzedaży biletów, aby potem móc cieszyć się smakiem mazurków (i nie tylko) wykonywanych na miejscu.

Michał Chiliński 

Czytaj Więcej

METAFORA
Metafory w polityce – między estetyką a groźną bronią
Metafory znamy głównie z nauki szkolnej. Z czasów, kiedy niejednokrotnie głowiliśmy się...
Wakacje_czas_na_plażę_V3
Wakacje. Czas na plażę!
Wiosna już uraczyła nas pierwszymi w tym roku ciepłymi nocami, wkrótce oficjalnie nastanie...
286352713_730388638407832_8768600748769350848_n
Na bezdrożach dawnych Zakładów Mechanicznych w Ursusie
Na południowo-zachodnim krańcu stolicy, w maleńkim Ursusie, na terenach byłych Zakładów...
3_wladza
Wielość władz racją stanu
Już liberalni konserwatyści, pokroju Johna Locke’a, dostrzegali konieczność podziału władzy...
285936264_1047198855893978_3096856249282718170_n
Otwarcie sezonu w Dzielnicy Wisła
Otwarcie sezonu letniego nad Wisłą nastąpiło w weekend 21–22 maja. W tym roku wydarzenie...
14_Wójcik
„Szarości” powojennego podziemia
Instrumentalizacja mitu Żołnierzy Wyklętych w połączeniu z wysoką temperaturą sporu politycznego...
podziekowanie
W podziękowaniu za konstytucję
W Polsce dość powszechne jest zawłaszczanie symboli przez różne grupy życia publicznego,...
wójcik_2
Plebiscyt straconych złudzeń. Referendum ‘46
Ustalenia jałtańskie przypieczętowując los Ziem Wschodnich RP, jednocześnie zobowiązywały...