Kultura

Zamek bez klucza

Wierność tekstowi, wybitna gra aktorska, dobre pomysły inscenizacyjne – a jednak widoczny brak napięcia i dramaturgii, które zwyczajowo towarzyszą lekturze „Zamku”. W najnowszym spektaklu warszawskiego Teatru Narodowego na podstawie dzieła Franza Kafki dobre rzemiosło reżysera Pawła Miśkiewicza zanika pod nieumiejętnością doboru wątków.

Piotr Krzyżanowski

21.11.2021 

Ilustracja: Aleksandra Ołdak

„Zamek” to powieść wielowymiarowa. Jej zrozumienie wymyka się jednoznacznej interpretacji. Na jej podstawie powstały już opery, seriale telewizyjne i niezliczone adaptacje teatralne. Reżyser biorąc na warsztat tak enigmatyczne dzieło, musi być odważny. I choć Paweł Miśkiewicz na ogół taki jest, to tutaj jednak coś nie wyszło.

 

Kluźniak w roli K.

Głównego bohatera, geometrę K., gra kobieta. Dominika Kluźniak w tej roli przechodzi samą siebie. Ponieważ jesteśmy na scenie Teatru Narodowego, interpretowanie wyboru kobiety zamiast mężczyzny jako ukłonu w stronę feminizmu byłoby pomieszaniem z poplątaniem. Jak stwierdził sam Paweł Miśkiewicz, poprzez wybór takiego rozwiązania chciał uciec od obiegowego wizerunku bohaterów powieści Kafki: rachitycznych, anemicznych i przypominających samego pisarza.

Utalentowana oraz utytułowana Dominka Kluźniak jest centralną postacią sztuki przez trzy godziny. Jej możliwości interpretacyjne i dykcyjne wprawiają widza w podziw. Kostium sceniczny chowa cechy kobiece. Gesty są męskie, acz delikatne, raz niepewne, zagubione, raz znów butne czy wręcz obsceniczne. Ta dychotomia postaci podobna do dwoistości mieszkańców podzamcza jest wspaniałym oddaniem charakteru powieści Kafki.

 Trudy adaptacji

„Zamek” opowiada nie tylko o rozbuchanej biurokracji zabijającej człowieczeństwo i egzystencjalnym absurdzie. To byłoby zbyt proste. Nie snuje też jedynie hipotez o kondycji kobiety i jej uległości czy nieumiejętności dokonywania wyborów wobec władzy męża, kochanka czy pana. Niektórzy w zamku widzą raj, zaś w położonej u jego stóp wiosce czyściec. Ale co zobaczył Paweł Miśkiewicz?

Przez pierwszą godzinę spektaklu byłem zachwycony. Samą książkę przypomniałem sobie tuż przed premierą i urzekła mnie wierność tekstowi. Tylko że liczący czterysta stron „Zamek” nie może zostać w całości zaadaptowany na scenę teatralną. Trzeba dokonać trudnych wyborów i stworzyć własną, autorską interpretację tego arcydzieła.

 

O reszcie obsady

Ewa Konstancja Bułhak, sceniczna oberżystka, daje wspaniały popis gry aktorskiej. Jej monologi, jakże ważne w powieści i cudownie zagrane, są spektaklem samym w sobie. Jednak tu właśnie upatruję błędu reżysera. Miśkiewicz nie umiał wyważyć proporcji. Nie wiedział, czy należy skoncentrować się na wątkach uniwersalnych, czy kobiecych.

Podobnie jest z Friedą. W tej roli Justyna Kowalska. Dla mnie zbyt egzaltowana, lecz niewątpliwie to charakterystyczna aktorka młodego pokolenia, przed którą jeszcze wiele ważkich ról. Oczywiście Friedy nie można „wyciąć”. Ale można ją „skrócić”. Podobnie jak oberżystkę. Role męskie odegrane były perfekcyjnie, równo, z najlepszą chyba kreacją Adama Szczyszczaja grającego wiejskiego nauczyciela. Sztucznie jedynie na tle tych kobiecych i męskich postaci wypadła Edyta Olszówka, bardziej chyba przyzwyczajona już do filmowego i serialowego planu niż do teatralnych desek.

 

Niewykorzystany potencjał

Nie mnie dawać rady reżyserowi, jednak większość widzów miała podobne odczucia: spektakl był za długi. A i tak, jak dowiedziałem się w dniu drugiej premiery, został już po pierwszym wystawieniu skrócony o 15-20 minut. Pewien sceptycyzm budzą też we mnie ostatnie sceny. Nawiązanie do bachtinowskiej koncepcji karnawału, do scen wręcz pantagruelowskich, choć zasadne, nie tworzy spójnej konstrukcji przedstawienia. Lecz tu już zamilknę i odeślę czytelników do teatru.

Scenografia jest autorstwa Barbary Hanickiej, dawnej ulubienicy Jerzego Grzegorzewskiego, dziś tworzącej często tandem z Pawłem Miśkiewiczem. Artystce udało się na małej scenie, bez konieczności zmian dekoracji, zmieścić całą wioskę. Zabrakło mi może owej tajemniczości, uczucia niepewności, a nawet strachu, jaki budzi rysujący się z oddali „zamek niezamek”. Muzyka w spektaklu grana na żywo jest autorstwa krakowskiego muzyka i filozofa Rafała Mazura, współpracującego z reżyserem również nie od dziś. Kompozycje równie ascetyczne co doskonałe.

Po wyjątkowo nieudanej adaptacji „Procesu” Franza Kafki z 2017 roku w reżyserii Krystiana Lupy (która trwała sześć godzin) mamy dobry, ale pozbawiany napięcia „Zamek” Pawła Miśkiewicza. Spektakl grany na małej scenie przy Wierzbowej jest lepszy od przeciągniętego do granic ludzkiej wytrzymałości spektaklu Lupy. A mógł być doskonały, gdyż reżyser dysponował wyjątkowym zespołem aktorskim. Tak się jednak nie stało.

Piotr Krzyżanowski

Czytaj Więcej

METAFORA
Metafory w polityce – między estetyką a groźną bronią
Metafory znamy głównie z nauki szkolnej. Z czasów, kiedy niejednokrotnie głowiliśmy się...
Z_ziemi_mlekiem_i_miodem
Z ziemi mlekiem i miodem płynącej do Polski
Wielkimi krokami zbliża się 19. już edycja Festiwalu Warszawa Singera. W tym roku po raz...
DADD0FF1-1239-42D0-A3D2-5C01774B8447
If I were a Piekarnia in Warsaw
Ciekawe, czy jako dziecko Jurek umiał grać w chowanego. W końcu jego dzieciństwo nie trwało...
590_9983
Grać w chowanego ze śmiercią. "Kryjówki" Natalii Romik
Ciekawe, czy jako dziecko Jurek umiał grać w chowanego. W końcu jego dzieciństwo nie trwało...
matkapolka_1
Matka Polka też człowiek – czyli o tym, że macierzyństwem można być zmęczonym
Są takie dni, kiedy chowam się pod kołdrę, gaszę światło i po prostu płaczę. Mam wtedy ochotę...
teczowa_V2_2
Tęczowa (nie)widoczność
Powiedzieć, że polskie prawo nie chroni osób nieheteronormatywnych, to nie powiedzieć nic....
Chagall_MNW_fot_Bartosz_Bajerski_Muzeum_Narodowe_w_Warszawie_03
Mit ale zibn finger. Powrót Marca Chagalla do Polski
Wskrzeszony w powieści amerykańskiej pisarki Dary Horn i zapytany o sens swojego dzieła...
Wakacje_czas_na_plażę_V3
Wakacje. Czas na plażę!
Wiosna już uraczyła nas pierwszymi w tym roku ciepłymi nocami, wkrótce oficjalnie nastanie...