Korzenie i żyły miasta
Budzą się w nocy i ssą ludzką krew. Ukrywają się przed światłem w ciągu dnia, a tam, gdzie osiądą, roznosi się zapach gnijących malin. Jak mówi ludowa mądrość, lepiej niż czosnek odstraszają je goździkowe kołki. Nie żyją w trumnach, ale w ludzkich łóżkach. Pluskwy są określane jako najdoskonalsze miejskie pasożyty i nie jest to rodzaj doskonałości wzbudzającej człowieczy entuzjazm.
Filip Jegliński
23.02.2022
Ilustracja: Filip Jegliński
Profesor entomolog Stanisław Ignatowicz od kilkudziesięciu lat zajmuje się owadami. Prowadzi szkolenia i udziela porad w sprawach walki ze szkodnikami, w tym – z pluskwami. Jego zdaniem opanowały one sztukę pasożytnictwa najlepiej ze wszystkich i nie mają sobie równych w świecie owadów.
Na pytanie, czy może powiedzieć o pluskwie coś dobrego, profesor odpowiada porównaniem: „Ja, jako przyrodnik, gdybym miał ostatnią na świecie zapłodnioną samicę wszy łonowej, to długo bym się zastanawiał, co z nią zrobić: czy ją uśmiercić, czy zachować. To unikatowy zestaw genów, cudeńko, niektórzy twierdzą, że dzieło boskie, inni – że owoc trwającej miliony lat ewolucji”. Po chwili dodaje: „Z pluskwą podobnie, cieszy się wśród ludzi bardzo złą sławą i słusznie”.
W komedii „Pluskwa” Władimira Majakowskiego naukowcy w świecie przyszłości rozmrażają towarzysza Prisypkina z pluskwą z czasów sowieckich za kołnierzem. Trafia ona do zoo, a dyrektor daje ogłoszenie: „Zgodnie z zasadami ogrodów zoologicznych poszukuję żywego ludzkiego ciała, aby świeżo nabyty owad mógł je stale kąsać i by można go było utrzymywać we właściwych mu, normalnych dla jego rozwoju warunkach” (tłum. Seweryn Pollak). Ostatecznie to odmrożony razem z pluskwą Prisypkin zostaje z nią wystawiony w klatce w ogrodzie zoologicznym.
Klatki z pluskwami – nieco mniejsze niż ta u Majakowskiego – umieszcza sobie na ciele dr Roberto Pereira ze Stanowego Uniwersytetu Florydy, prowadzący badania nad szkodliwymi owadami miejskimi. Pereira uważa, że aby badania były skuteczne, pluskwy muszą być karmione ludzką krwią. Niewielu jest takich śmiałków i podejrzewam, że większość ludzi kłutych przez pluskwy chętnie zrzekłaby się ich towarzystwa na rzecz dr Pereiry. Tym bardziej że przyszłość u Majakowskiego to rok 1979, gdy pluskwy całkowicie wyginęły – my natomiast, bogatsi o kolejne kilkadziesiąt lat historii, wiemy, że sytuacja ma się zgoła inaczej. Pluskiew jest coraz więcej, a ewolucyjna zręczność pozwala im uodparniać się na kolejne partie broni dezynsekcyjnej rychtowanej przez ludzi.
To prawdziwy pies na pluskwy
Jarosław Ryms od prawie 13 lat prowadzi dezynsekcję, dezynfekcję i deratyzację w ramach działań firmy Insektpol. Pracuje razem z Bibi – jedynym w Polsce psem znajdującym pluskwy. Wprowadził u nas to rozwiązanie, inspirując się amerykańskim doświadczeniem w walce z tymi szkodnikami. „Teraz, również wskutek regulacji Unii Europejskiej, nie możesz sobie popryskać mieszkania profilaktycznie. Musisz mieć potwierdzony przypadek. Klient do mnie dzwoni i mówi, że coś go gryzie i ma krosty, a ja, jako człowiek, mogę się pomylić. Pies jest papierkiem lakmusowym i daje mi sto procent pewności, że w mieszkaniu są pluskwy. Jeżeli pokaże nam, że coś jest – możemy działać. Daje też komfort psychiczny klientowi. On przewraca łóżko, nie może nic znaleźć i nie wie, czy coś tam jest. My przyjeżdżamy z psem, sprawdzamy i wtedy mamy pewność, że nic nie ma” – mówi Ryms.
Pan Jarosław ma do Bibi stuprocentowe zaufanie: „Robię z nią ślepe próby, rozkładam próbki w pomieszczeniu, a ona zawsze znajduje. To są próbki zapachowe – w pudełeczku mam przygotowane cztery, pięć pluskiew. Mam też wylinki – pluskwa wykluwa się z jaja i zrzuca wylinkę, czyli pancerz, tak jak jaszczurki czy węże. Zbieram kilka takich pancerzyków, zostawiam je, żeby wywietrzały i rozkładam po pokoju, a Bibi mi to znajduje. Z tego, co wiem, nigdy się u klienta nie pomyliła. Potrafi pracować na naprawdę nikłym zapachu, bo jaki zapach ma taki wywietrzały pancerzyk. Czasem były takie sytuacje, że ja nic nie znalazłem, a Bibi mi pokazuje jakieś miejsce. Biorę śrubokręt, odkręcam – a tam siedzi jedna sztuka”.
Bibi jest psem rasy beagle, co ma duże znaczenie dla jej skuteczności. „Mały pies – małe serce, małe płuca. Szybko się zajeździ, wskoczy na trzy krzesła i nie będzie miał siły. Pomyślałem, że nie dam rady z labradorem czy owczarkiem belgijskim. Dlatego wybrałem beagle’a – rasę średniego rozmiaru” – mówi Jarosław Ryms. Zaznacza jednak, że duże rasy psów wcale nie są gorsze przy wykrywania pluskiew: „Ważne jest, żeby miał długi pysk. Psy z krótkimi nosami nie dadzą rady, bo nie mają wszystkich receptorów, które odpowiadają za odczuwanie zapachu”.
W poszukiwaniu pluskiew Bibi napotyka cały festiwal zapachów, a musi skupić się wyłącznie na tym pluskwim, przypominającym gnijące maliny, jak charakteryzuje się go w branży DDD (dezynfekcja, dezynsekcja, deratyzacja). Została profesjonalnie wyszkolona w Wielkiej Brytanii, żeby dobrze pełnić służbę w imię mieszkań wolnych od owadzich pogryzień. „W domu można wyszkolić psa hobbystycznie, żeby podał łapę, a ja chciałem mieć rakietę” – uśmiecha się pan Jarosław. „Różne rzeczy psa stresują, dlatego musi być odpowiednio socjalizowany. Wykrywanie zapachu to jedno, a socjal to drugie. Pies w pracy ma tysiące bodźców – dziś jest w samochodzie, jutro u klienta, który ma kota lub szynszyla. To są różne zapachy i nie może go to rozpraszać”.
Pieśń o potędze: wampir i Goliat
Pluskwy nie dość, że są dobre w tym, co robią, to mogą nam się jawić jako jeszcze groźniejsze, bo nie są w Polsce dobrze zbadane (chyba że policzymy wiersz Ludwika Jerzego Kerna i serię aforyzmów Mariana Eilego). „Z największą przykrością muszę powiedzieć, że badania nad pluskwą w naszym kraju nie są prowadzone” – stwierdza prof. Ignatowicz.
Dorosłe pluskwy mają około 5 mm, a dysponują potężną mocą. Ludzie opuszczają z ich powodu mieszkania, nie mogą spać, są znerwicowani i apatyczni. Przez twarz pewnego mojego znajomego jeszcze wiele miesięcy po rozwiązaniu problemu z pluskwami przechodził grymas bólu. Bo choć pluskwy nie przenoszą chorób zakaźnych, to powodują u niektórych alergiczną reakcję skóry. Ich ponura potęga polega na oddziaływaniu bezpośrednio na umysł człowieka i zbombardowaniu poczucia bezpieczeństwa domowych pieleszy. „Nie ma drugiego pasożyta, który tak oddziaływałby na psychikę człowieka” – mówi prof. Ignatowicz. Jarosław Ryms śmieje się, że karaluch jest lepszy od pluskwy, bo w razie draki zje kolegę, a pluskwa żywi się wyłącznie ludzką krwią. Inna sprawa, że karaluch czasem zje i pluskwę, ale to materiał na zupełnie inną historię, a zarazem dość marna pociecha.
Pluskwy są zabójczo wytrzymałe na szeroką amplitudę temperatur. Nie dbają o pory roku, a ich gwałtowne rozmnożenie w ostatnich latach nie jest związane z ociepleniem klimatu. „Ocieplenie klimatu nie ma wpływu na populację pluskwy. Innych szkodników tak, ale jej nie. Z pluskwami mieliśmy do czynienia w czasie wojny i tuż po. Osoby trzymane w więzieniach po wojnie w swoich wspomnieniach bardzo na nie narzekały. A wtedy zimy były dość solidne” – podkreśla prof. Ignatowicz.
Pluskwie nie jest straszna głodówka. Potrafi przeżyć bez jedzenia do kilku miesięcy w temperaturze pokojowej, a poniżej 16 stopni C – do dwóch lat. „U owadów jest tak: pasożyty są często głodne, więc są odporne na głodowanie. Wyszukują dobrą kryjówkę, dlatego trudno je zwalczać, bo tam siedzą. I w tej kryjówce nawet łapą nie ruszą, żeby nie tracić energii. Siedzą w kompletnym bezruchu. Życie ledwo kipi w tym małym ciałku. Wychodzą, gdy się ociepli, gdy wyczują dwutlenek węgla i gdy zobaczą podczerwień ludzkiego ciała – bo ich oczy to małe noktowizorki” – tłumaczy prof. Ignatowicz.
Walka z wampirem
Mamy w tej walce kilku sojuszników – naturalnych wrogów pluskwy. Nie wiem jednak, czy jest to towarzystwo miłe przeciętnemu człowiekowi na dłuższą metę. Pluskwy są pożerane przez myszy, karaczany, mrówki faraona i pająki. Podobnie na pluskwy poluje zajadek domowy, jednak jego ukąszenie może mieć u człowieka efekt podobny do ugryzienia przez węża. Prof. Ignatowicz odradza użycie naturalnych wrogów w walce z pluskwami, tak jak stare azjatyckie przysłowie z Księgi Wu nakazuje nie łączyć się z łotrem przeciwko drugiemu łotrowi.
Metody walki od lat pozostają te same – głównie oparte są na zmianie temperatury lub chemii – jednak rozwój technologii pozwala nam przygotowywać coraz bardziej zaawansowaną broń. W broszurze „Pluskwa, jej biologia i zwalczanie” z 1938 roku lekarz wojskowy ppłk. Henryk Millak wymienia środki fizyczne takie jak płomień palnika benzynowego używanego do lutowania, wrząca woda („zanurzenie złożonego łóżka w wodzie wrzącej w specjalnej wannie”) lub wyłapywanie pluskiew przy nagle zapalonym świetle. Jarosław Ryms opowiada, że nadal używa się metody termicznej, ale nie potrzeba już do tego wanny z gorącą wodą, lecz namiotu, który rozkłada się na środku pokoju, wkłada do środka meble, po czym stopniowo podwyższa się w środku temperaturę powietrza.
Dysponujemy całym arsenałem detektorów i pułapek na pluskwy. Teraz są elektryczne z wabikami, świetlne lub lepowe, a kiedyś? W opisie patentowym pułapki na pluskwy z 1933 roku czytamy, że środki chemiczne „są bardzo niehygieniczne, a poza tem niszczą meble”, w związku z czym pułapka składa się z arkusza papieru lub tektury z otworami oraz mieszka, przymocowanego do odwrotnej strony tego arkusza. „Papier ten i mieszek nasycone są środkiem, stanowiącym przynętę, która zdaleka zapachem swym zwabia pluskwy” – czytamy.
Podstawowa metoda walki z pluskwami to opryskiwanie lub zamgławianie środkiem chemicznym. Zajmują się tym profesjonalne firmy i zwykle wymaga to trzech zabiegów, żeby zapewnić skuteczność interwencji.
Ofensywa na Euro 2012
Kolejnym sekretem potęgi pluskiew jest duża ich mobilność. Ewolucja pozbawiła je skrzydeł, bo wolą podróżować autobusem, pociągiem lub samolotem. Im lepsi jesteśmy w przemieszczaniu się, tym lepsze są w tym pluskwy. Już w 1938 roku lekarz Millak napisał po wojskowemu: „Niebezpieczeństwem dla wolnego od pluskiew mieszkania jest człowiek przyjezdny, zwłaszcza jego pościel”. Jarosław Ryms dodaje: „Pluskwy są jak zakupy – trzeba je przynieść do domu”.
W branży DDD powszechnie stwierdza się, że wiele pluskiew przywieźli kibice na Euro 2012, chociaż Sanepid swego czasu temu zaprzeczał. Prof. Ignatowicz mówi: „To jest moja teoria. Jest cała grupa kształconych przeze mnie fachowców, którym to mówiłem w 2007 roku. Kiedy Listkiewicz [ówczesny prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej] cieszył się i skakał do góry, bo wygrali, że będziemy robić Euro 2012 z Ukrainą, miałem szkolenie. Oni bili brawo, a ja mówiłem – poczekajcie do 2012 roku i kilka lat później będziemy mieć problemy z pluskwą. I tak się stało. Piękny zbieg okoliczności lub moja przepowiednia i ja mam na to świadków”. Z Europy zachodniej przywieziono wtedy do Polski pluskwy niesamowicie odporne na chemiczne środki owadobójcze. Profesor dodaje, że w Krakowie nie odbywały się mecze, a pluskwy przywieźli tam Brytyjczycy, którzy obrali sobie poprzednią stolicę Polski na turystyczne przygody: „Na początku XXI wieku Zachód zaczął oskarżać nas – Europę Wschodnią – że zaczęliśmy dużo podróżować i zawlekliśmy im pluskwy. A to jest nieprawda. Te pluskwy, które mamy teraz w Polsce, są amerykańskie, angielskie i francuskie, bo są odporne na całą masę środków do zwalczania, których my nigdy nie stosowaliśmy”.
Najbardziej demokratyczny pasożyt
„Nie ma bardziej demokratycznego szkodnika niż pluskwa. Karaluch lub prusak lubią brud i występują w zaniedbanych i zabiedzonych mieszkaniach, natomiast pluskwa bywa i u królowej” – mówi profesor Ignatowicz.
Temat pluskiew często jest okryty mrocznym tabu, ponieważ wielu ludzi kojarzy pluskwę, jak inne robaki, z brudem. Tymczasem czystość mieszkania nie ma dla pluskwy najmniejszego znaczenia – interesuje ją wyłącznie człowiek. Prof. Ignatowicz mówi o dziwnej wstydliwości związanej z tematem pluskiew, co powoduje wiele porażek dezynsektorów. „Jeżeli mamy blok, w którym jest dziesięć mieszkań, wystarczy, że jedna osoba nie wpuści fachowców, żeby wykonali zabieg, i cały wysiłek przepada” – wskazuje. Pluskwę określa najbardziej demokratycznym pasożytem, który wymaga zwalczania w duchu demokracji, poprzez współpracę lokalną. Co ważne, Sanepid ani inne władze nie mają uprawnień, aby nakazać mieszkańcom mieszkania wpuszczenie ekipy dezynsekcyjnej do środka.
Jarosław Ryms prowadzi tiktokowy profil Insektpolu, przez co chce przełamywać tabu wokół pluskiew. „Założenie jest takie, żeby ludzi obyć z tym tematem i walczyć z mitami. Dużo moich filmików jest poświęconych przekonaniu, jakoby pluskwa brała się z brudu. To nieprawda. Staram się z tym walczyć i pokazywać inne podejście. Tak naprawdę skąd ludzie mają czerpać tę wiedzę?” – stwierdza Ryms.
Pluskwa burakowa
Mówi się, że warszawiaki to buraki. Dziewięć lat temu Muzeum Neonu zorganizowało konkurs na projekt neonu, a facebookowe głosowanie wyłoniło zwycięzcę: Warszawskie Słoiki. W internecie doszło do krwawej jatki, którą rozpętali łowcy warszawiaków nieczystej krwi. Zbigniew Hołdys podsumował: „Z komentarzy pod tym fajnym projektem wynika, że symbolem Warszawy powinien być Wielki Burak”.
Dlaczego nie warto być burakami? Dlatego, że pluskwa ma wielu krewnych, w tym na przykład mszyce, które wysysają życiodajne soki z roślin. A także płaszczyńca burakowego, przed wojną nazywanego pluskwą burakową, potężnego szkodnika łasego na sok z buraka. Miejmy się na baczności.
Bibi, jedyny w Polsce pies do tropienia pluskiew, fot: Jarosław Ryms