Zdrowie
5 marca obchodzimy Światowy Dzień Dentysty. Zachęcamy do jego obchodzenia, a nie udawania, że stanu uzębienia sprawdzać nie musimy! A jak zrobić to należycie? Oczywiście udając się do dentysty. W województwie mazowieckim możemy wybierać spośród 6730 specjalistów. Jednak w skali europejskiej Polska od lat pozostaje na szarym końcu liczby lekarzy dentystów (33 na 100 tys. osób). Miejmy to na uwadze i nie doprowadzajmy do stanu, w którym eksperci będą musieli zająć się nami jednocześnie…
Monika Miłosz
17.02.2022
Ilustracja: Aleksandra Ołdak
Wszyscy się boją?
98 procent dorosłych Polaków przyznaje, że boi się dentysty. Dlaczego? W końcu od lat do dyspozycji mamy śnieżnobiałe gabinety, niemal szyte na miarę fotele i, co najważniejsze, życzliwych i odpowiednio wykształconych stomatologów. Sama wizyta? Zakrawa o luksus. Najlepszy sprzęt diagnostyczny, w razie obaw krótkie ukłucie igły i na kilka godzin zapomnimy, że w ogóle mamy jakieś zęby. Nie zawsze było jednak tak kolorowo… Przepraszam, kolor był, ale raczej krwisto czerwony, ponieważ doświadczenia dentystyczne przypominały sceny rodem z horroru. Być może obecny strach przed wizytą u dentysty wynika właśnie z obaw naszych przodków? W końcu coraz częściej mówi się o dziedzicznych uwarunkowaniach lęku, a historyczne rozeznanie w dziejach stomatologii tylko w tym utwierdza.
Co stanowi przyczynę bólu zębów? Już w I wieku n.e. upowszechniła się teoria robaka, który zdecydował się zamieszkać w naszym zębie, aby wyjadać go od środka, powodując próchnicę i ból. Robaczaną teorię utrwalali wędrowni „eksperci”, którzy w trakcie leczenia ukrywali prawdziwego robaka w narzędziach, następnie umieszczali je w jamie ustnej pacjenta, a kiedy nadszedł odpowiedni moment, wyjmowali bestię gołymi rękami, chełpiąc się tym, że właśnie pokonali przyczynę bólu.
Skoro przyczyna jest już znana, warto zastanowić się nad tym, jak radzono sobie w przypadku innych problemów jamy ustnej. Ból dziąseł? Pomoże drapanie się zębem mężczyzny, który zginął (koniecznie brutalną śmiercią). Rozchwiane zęby? Wzmocnisz je za pomocą żaby przywiązanej do szczęki. Próchnica? Tu pomoże tylko wątroba jaszczurki umieszczona w zaatakowanym zębie. Brudne szkliwo? Hipokrates sugerował okłady z wełny moczonej w miodzie, Pliniusz – pumeks oraz spopielone psie kły. Codzienna higiena utrzymywana była dzięki świeżym gałązkom lub mango, w charakterze płynu do płukania ust stosowano poranny mocz (podobno najlepiej pozyskany od młodzieńca).
A na ogólny ból zęba? Bardzo dużo możliwości. Dwa razy w miesiącu zjedz całą mysz lub ugryź kawałek drewna z drzewa rozdartego przez piorun, dotknij ząb kością jaszczurki schwytanej podczas pełni księżyca lub wypij sok wyciskany z roślin wyhodowanych we wnętrzu ludzkiej czaszki. Do innych metod należały: puszczanie krwi, leczenie pijawkami, przypiekanie skóry, lewatywy, stawianie baniek, wkładanie ząbków czosnku do uszu lub nakłuwanie nerwów wewnątrz zęba za pomocą rozgrzanego żelaza lub silnego kwasu.
Jak umówić się do dentysty w średniowieczu?
Mieszkańcy Starego Miasta w ubiegłych wiekach często nie spodziewali się, że danego dnia będzie im dane spotkać się z dentystą. Objazdowy „rwacz zębów” pojawiał się niespodziewanie. Jego znakiem rozpoznawczym była parasolka, z której zwisał niewielkich rozmiarów aligator (podobno fragment jego ogona służył do tamowania krwi płynącej po ekstrakcji). Wizyta nie była prywatna, stanowiła raczej rodzaj widowiska. Jeśli ekstrakcja okazywała się zbyt trudna, rwacz tłumaczył, że źródłem cierpienia jest ząb oczny, którego usunięcie może grozić utratą oka. Całemu przedsięwzięciu akompaniowały huk rogu i dudnienie bębnów (miały zagłuszyć krzyki pacjenta). Po wizycie kontakt się urywał – nim zaatakowała sepsa lub wynikły inne komplikacje, dentysty dawno nie było już w miasteczku.
Co wspólnego ma dentysta z barberem?
Tzw. barber shopów mamy w Warszawie niemało. Szyldy wielu z nich zdobi „barber’s pole” – symbol dawnych salonów dla mężczyzn – słupek w kolorach białym, czerwonym i niebieskim. W zamierzchłych czasach tego rodzaju miejsca świadczyły liczne usługi. Oprócz przycięcia brody lub wąsa można było udać się tam w celach medycznych, gdzie balwierze (bo tak ich wtedy nazywano) przeprowadzali zabiegi chirurgiczne, w tym dentystyczne. Jedną z kluczowym procedur było upuszczanie krwi – polegające na wytoczeniu z organizmu pewnej ilości krwi w celu zapobieżenia lub leczenia konkretnej dolegliwości. Najczęściej puszczano ją z ręki „pacjenta”, aby ściekała w miarę równomiernie, pod pachą stawiano słupek, który podczas zabiegu pokrywał się czerwienią. Kolory czerwony i niebieski, którymi malowano słupek, miały złagodzić makabryczny widok drewna ociekającego krwią.
W kontekście dentystycznej historii oprócz barber shopów warto rzucić złowrogie spojrzenie na cukiernie. Zapotrzebowanie na rozmaite usługi stomatologiczne wzrosło znacząco w XVII wieku, wraz ze wzrostem ogólnej dostępności rafinowanego cukru i uruchomieniem nowych punktów gastronomicznych. Słodkie torty, marcepanowe praliny i pączki w polewie cukrowej sprawiły, że próchnica zaczęła się szerzyć w zastraszającym tempie. Nie dziwi więc, że miano europejskiej stolicy stomatologii zyskał Paryż…
Zostańmy jeszcze na chwilę we Francji i podążmy szlakiem Napoleona. Bitwa pod Waterloo oprócz europejskich mocarstw rozgrzała także rynek protetyczny. W XVIII wieku nasiliła się bowiem produkcja sztucznych szczęk. Wytwórcy zapewniali klientów, że używają wyłącznie zębów pochodzących od żołnierzy z Waterloo. W tamtych czasach po zasłanych trupami pobojowiskach grasowali łupieżcy, którzy wyrywali zęby martwym – uznawano je za wartościowy towar, dlatego w czasie wojny domowej w Ameryce zęby żołnierzy Unii i Konfederacji całymi beczkami eksportowano do Europy.
Pamiętacie złoty pociąg ze Śląska?
Raczej go już nie odnajdziemy, ale możemy pokrzepić się historią o prawdziwym złotym zębie. W XVI wieku niemiecki uczony opisał przypadek siedmioletniego chłopca ze Śląska, któremu w sposób naturalny wyrósł złoty ząb. Odkrycie zaciekawiło grono ekspertów, próbowali oni badać chłopca, ale znacząco utrudniała to jego niechętna postawa. Pewien szlachcic sprowokowany uporem chłopca dźgnął go sztyletem w lewy policzek, zadając głęboką ranę. Wtedy to okazało się, że spod złotej powłoki prześwituje biały czubek zęba.
Złote zęby raczej wyszły już z mody, a aby uniknąć nakładania koronki konieczne jest regularne monitorowanie stanu jamy ustnej. Zwłaszcza że nie zdajemy sobie sprawy z niektórych zagrożeń. Tymczasem często to właśnie dentysta zauważa pierwsze objawy raka jamy ustnej, szyi lub głowy we wczesnym stadium. Zdrowe uzębienie chroni nasz ogólny stan zdrowia. Badania powiązały choroby dziąseł z kilkoma schorzeniami, takimi jak choroby serca i cukrzyca. A wreszcie znalezienie ubytków, gdy są jeszcze niewielkie, zważywszy na „warszawskie ceny”, pozwoli nam na zatrzymanie złota, które mamy w swojej kieszeni.