Kultura

Piosenki nocą

Polskie kino potrzebowało takiego filmu. „Piosenki o miłości”, czarno-biały kameralny dramat Tomasza Habowskiego, szturmem zdobyły serca publiczności ubiegłorocznego festiwalu w Gdyni. Obraz wchodzi do szerokiej dystrybucji w pierwszym kwartale tego roku, a redaktorka „Korrespondenta” już teraz sprawdza, czy jest na co czekać.

Kamila Snopek

12.01.2022

Fotografie: Materiały prasowe

Nie pamiętam już, kiedy powstała ta playlista. Nazwałam ją po prostu „cisza” i ułożyłam z takich właśnie cichych muzycznych puzzli. Czasem wybieram ją podczas wieczornych powrotów przez zgaszone, opustoszałe miasto – i wtedy wszystko, jak rzadko, wydaje się być na swoim miejscu.

Zapowiedź „Piosenek o miłości”, debiutanckiego obrazu Tomasza Habowskiego, ukłuła mnie w serce w podobny sposób. Pierwsza nagroda w Konkursie Filmów Mikrobudżetowych na ubiegłorocznym Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni obiecywała wiele. „Przybyłam, zobaczyłam, zachwyciłam się” – wchodząc do kina Muranów, przygotowywałam puentę przyszłej recenzji. Po seansie okazało się, że jednak nie obędzie się bez korekty. Czy to znaczy, że film zawiódł moje oczekiwania? I tak, i nie. Nie ma tu prostej odpowiedzi.

Warszawa, nieokreślona współczesność. Robert to dzieciak z dobrego domu i (przynajmniej pozornie) lekkoduch. Egzystuje z dnia na dzień, bez planu, dusząc się w swoim wygodnym życiu. – Czuję, że stoję w miejscu. Czuję, że to ostatni moment, żeby się skupić, żeby się odciąć od tego wszystkiego – mówi, kurczowo trzymając się myśli, że ratunkiem okaże się dla niego muzyka. Alicja przyjechała do stolicy z mniejszego miasta. W ciągu dnia pracuje jako kelnerka, oprócz tego komponuje i śpiewa – dla siebie, bo wciąż szuka odwagi, żeby pokazać światu to, co tworzy.

Dwaj zagubieni dwudziestolatkowie spotykają się w warszawskim podwórku studni. Podsłuchany śpiew dziewczyny skłania chłopaka do przekonania jej do wspólnego projektu. Relacja, którą stopniowo zbudują, wykroczy poza artystyczne partnerstwo i zmusi ich do przedefiniowania swoich celów. Brzmi banalnie? Może. Na szczęście dzięki aktorskiej chemii między odtwórcami głównych ról filmowi udaje się uniknąć nieszczerości. Justyna Święs, bardziej znana ze swoich muzycznych dokonań (The Dumplings), jako Alicja zjednuje sobie widzów naturalnością. Tomasz Włosok dźwiga pierwszoplanową rolę bez wysiłku, przekonując, że warto obserwować jego kolejne aktorskie kroki. To praca tej dwójki w dużej mierze składa się na sukces obrazu. Robert i Alicja są lustrem dla pokolenia współczesnych dwudziesto- i trzydziestolatków. A przynajmniej dla mnie są nim na pewno.

Można rozmarzyć się na myśl, jak wielkie byłyby „Piosenki o miłości”, gdyby doczekały się lepszego scenariusza. Nie zrozummy się źle – to naprawdę dość zgrabnie skrojona, angażująca opowieść. Niestety narracja, prowadzona w pierwszej części obrazu z wyczuciem, z czasem zaczyna tracić płynność. Habowski wkleja w czarno-biały film ujęcia nakręcone w kolorze przy pomocy smartfona, ilustrujące rzekomą codzienność bohaterów (wygłupy, wspólne tworzenie muzyki) i początkowy etap ich wzajemnego zauroczenia. Zabieg, który, jak się domyślam, miał na celu zdynamizowanie i uwspółcześnienie „Piosenek” (oraz zapewne – powiedzmy to bez ogródek – podreperowanie budżetu), w rezultacie zaburza rytm filmu w płaszczyźnie fabularnej i wizualnej. Mało przekonująca jest również finałowa nagła metamorfoza niepewnej siebie Alicji. Z drugiej strony dzięki temu zwrotowi akcji obraz staje się opowieścią o kobiecej niezależności i sile – a to należy docenić.

Nacisk zdecydowanie położony jest na postać Roberta. Habowski poświęca dużo uwagi złożonym relacjom w rodzinie Jaroszyńskich. Narcystycznie zapatrzony w siebie ojciec (w tej roli błyszczy Andrzej Grabowski), który nie akceptuje i nie stara się zrozumieć syna, jego milcząca partnerka (Małgorzata Bogdańska), desperacko starająca się podtrzymać ostatnie pozory familijnej normalności, i starsza siostra (Patrycja Volny), skupiona na prawniczej karierze, szczerze przywiązana do brata, ale poza tym ograniczająca rodzinne kontakty do niezbędnego minimum. Przyglądając się tej grupie, widz zaczyna rozumieć zagubienie i wewnętrzny konflikt wartości głównego bohatera. Wyobcowanie i lęk przed zbudowaniem dojrzałej relacji (symbolizowane przez zastępujące żywą obecność Alicji i odtwarzane po wielokroć nagrania ze smartfona) oraz poszukiwanie potwierdzenia własnej wartości – także o tym, nie tylko o miłości, opowiadają „Piosenki”.

Pomimo potknięć debiutującemu w dziedzinie długometrażowych fabuł reżyserowi udaje się to, co być może w kinie najważniejsze. Habowski mimo wszystko oczarowuje. Trafną decyzją jest wybór czarnobieli (do której, przyznam się szczerze, zarówno w kinematografii, jak i fotografii mam ogromną słabość). Czarnobiel wycisza, jest chwilą oddechu od codziennego krzykliwego chaosu. Opowieść w czarnobieli jest jakby „bardziej”: bardziej intymna, bardziej poetycka, bardziej melancholijna. Bardziej moja. Świadoma decyzja o rezygnacji z koloru od razu odsyła też widza do historycznych filmowych korzeni. Wyliczam w myśli współczesne czarno-białe filmy: „C’mon c’mon”, „Zimna wojna”, „Ida”, „The Lighthouse”, „Artysta”, „Człowiek, którego nie było”, „Frances Ha”. „Piosenki o miłości” przypominają mi szczególnie ostatni z wymienionych. Ten klasyk amerykańskiego nurtu indie, nawiązujący do estetyki kina francuskiej Nowej Fali, wyszedł spod ręki Noaha Baumbacha w 2012 r. Jego bohaterka, tytułowa Frances, pozytywna, ale i oderwana od rzeczywistości tancerka, podobnie jak Alicja i Robert stara się odnaleźć swoje miejsce w otaczającym ją świecie. Jej perypetie opowiedziane są lekko i z czułością.

Na koniec muzyka. Bo bez niej – dosłownie – „Piosenek o miłości” w ogóle by przecież nie było. Stworzył ją Kamil „Holden” Kryszak przy współpracy z reżyserem. Głos Justyny Święs w skromnych akustycznych aranżacjach jest jak plaster na życiowe skaleczenia. Zabieram go ze sobą, wychodząc wieczorem z kina – całkiem dobrze pasuje do tej playlisty, którą nazwałam „cisza”.

Czytaj Więcej

Screenshot_4
CUKROGOŚĆ W DOM, CUKIER Z SZAFY
My, Polacy, jesteśmy tacy gościnni, że mamy na to przysłowie: gość w dom, Bóg w dom. Wiadomo...
Z_ziemi_mlekiem_i_miodem
Z ziemi mlekiem i miodem płynącej do Polski
Wielkimi krokami zbliża się 19. już edycja Festiwalu Warszawa Singera. W tym roku po raz...
DADD0FF1-1239-42D0-A3D2-5C01774B8447
If I were a Piekarnia in Warsaw
Ciekawe, czy jako dziecko Jurek umiał grać w chowanego. W końcu jego dzieciństwo nie trwało...
590_9983
Grać w chowanego ze śmiercią. "Kryjówki" Natalii Romik
Ciekawe, czy jako dziecko Jurek umiał grać w chowanego. W końcu jego dzieciństwo nie trwało...
matkapolka_1
Matka Polka też człowiek – czyli o tym, że macierzyństwem można być zmęczonym
Są takie dni, kiedy chowam się pod kołdrę, gaszę światło i po prostu płaczę. Mam wtedy ochotę...
Chagall_MNW_fot_Bartosz_Bajerski_Muzeum_Narodowe_w_Warszawie_03
Mit ale zibn finger. Powrót Marca Chagalla do Polski
Wskrzeszony w powieści amerykańskiej pisarki Dary Horn i zapytany o sens swojego dzieła...
PROM_V2
Lato w Promie
Wiosna… Wciąż jeszcze wiosna. Ale już niebawem Ziemia maksymalnie wychyli się w kierunku...
Czlowiek_antykwariat_V2
Rzeka podziemna
Wiadomość, że naukowcy szykują się do odkopania na Żoliborzu rzeki Drny, płynącej niegdyś...