Kultura
70 wizyt w całej Polsce, w tym 27 w Warszawie. 30 tysięcy przejechanych kilometrów. Stare koszary wojskowe, kopulaki, pawilon handlowy z lat 70., Królewska Fabryka Papieru. Te warszawskie pracownie oraz wiele innych odwiedził autor projektu „Adres prywatny” Cezary Wierzbicki.
Oktawia Wrzesień
23.11.2021
Ilustracja: Aleksandra Ołdak
„Adres prywatny” to jednoosobowy projekt robiony wyłącznie z wykorzystaniem telefonu – tak Cezary Wierzbicki opisuje swoje autorskie dzieło. Dzieło, które przybliża odbiorcom artystów, ich sztukę, a także pozwala zajrzeć do miejsc, w których tworzą. Od półtora roku Wierzbicki podróżuje po Polsce i odwiedza artystów w ich pracowniach. Każdą podróż dokumentuje przy pomocy telefonu, by później podzielić się relacjami z odwiedzin na Instagramie. To tam na profilu adres_prywatny prężnie rozwija się idea, która ma na celu propagowanie sztuki nowoczesnej. Ale nie tylko. Inicjatywa ta pozwala odbiorcom zajrzeć do prywatnego życia twórców, wejść w ich osobisty świat, poznawać ich sztukę, ale przede wszystkim narzędzia, przy pomocy których jest wytwarzana. Przywodzi to na myśl XIX-wieczną postawę flanera (fr. flâneur), czyli artysty, który wychodzi do tłumu.
Jaskinia dla pająków i motyli
Wytwory sztuki, które możemy zobaczyć na profilu Wierzbickiego, to przede wszystkim dzieła malarskie, ale również rzeźby, kolaże i land art. To właśnie w czasie odwiedzin przedstawiciela tego nurtu autor projektu zagościł w pracowni położonej 6 metrów pod ziemią. Mikołaj Szpaczyński to artysta, który tworzy w nurcie land artu. Geneza tej działalności swój początek miała w latach 60. XX wieku. Polega ona na ingerencji człowieka w środowisko naturalne oraz przekształceniu go w obiekt, który zaczyna istnieć jako dzieło artystyczne. Szpaczyński dziełem uczynił jaskinię, a raczej samo wytworzenie środowiska do życia dla pająków i motyli jaskiniowych. Od dwóch lat kopie korytarze jaskini, która istniała kilka milionów lat przed pojawieniem się człowieka. Jaskinie drążyła woda, a płynąca podziemna rzeka z czasem wypełniła ją mułem i gliną. Artysta odkopał już ponad 20 metrów korytarzy.
„Wydłubywanie gliny z pustki w skale przypomina pracę artysty rzeźbiarza. W tym wypadku jestem asystentem natury, który odsłania stworzoną przez nią rzeźbę. Trwające już dwa lata medytacje podczas oczyszczania skalnego odlewu pozostałego po płynącej w prehistorycznych czasach wodzie, w towarzystwie pająków i motyli jaskiniowych, okazały się najciekawszym doświadczeniem mojego życia” – pisze artysta. Na jego profilu dostępne są zdjęcia i filmy z jaskini, z samego jej środka, z krętych, brudnych i ciemnych korytarzy, oświetlanych tylko światłem z czołówki. Polecam wybrać się w tę podróż!
Adresy warszawskie
W Warszawie swoją przestrzeń artystyczną udostępniło w ramach projektu 27 twórców. Część z nich tworzy tam, gdzie mieszka – na Starej Pradze, Saskiej Kępie, nieopodal Starego Miasta, na Starej Ochocie, Żoliborzu, Powiślu, Mokotowie czy w samym centrum miasta. Większość tworzy jednak w miejscach, które pełnią funkcję pracowni. Pierwszym z nich jest pracownia Tomasza Partyki, która znajduje się w budynku starych koszar wojskowych na Pradze-Północ. Droga, którą artysta przemierza, by dojść do swojej pracowni, prowadzi przez Rogatkę Bródnowską. Budynek, który pełnił funkcję wartowniczą wojsk carskich, a podczas II wojny światowej był miejscem, w którym NKWD zorganizowało Wojskowy Trybunał Wojenny. Teraz znajduje się tam pracownia Tomasza Partyki, w której tworzy swoje dzieła. Dzieła przesiąknięte historią tego miejsca.
Jeden z cyklów twórcy oparty jest na wojennych przeżyciach jego babci. „Bała się szczekania owczarków niemieckich. Ujadanie psów kojarzyło jej się z rewizją dokonywaną przez żołnierzy Wehrmachtu: zawsze eleganckich i ubranych w świetnie skrojone mundury. To właśnie te mundury zainspirowały artystę do stworzenia serii kostiumów, w które ubrał maleńkie figurki żołnierzy, kupione w sklepie dla modelarzy. Przebrania powstały z elementów roślinnych i części owadów, które Tomasz znalazł martwe w swojej pracowni” – opisuje na profilu Cezary Wierzbicki. Warta zobaczenia jest też kolekcja wypchanych, znalezionych przez artystę ptaków. Utworzył on z nich obiekty nawiązujące do historii Rogatki. Ptaki patrzą na siebie przez szkła powiększające, siedząc naprzeciw siebie przy drewnianych meblach. Patrzą dumnie i osądzająco. Skłaniają do przypomnienia sobie, co kiedyś działo się w tym miejscu.
Kolejną historię opowiada nam pracownia Izabeli Łęskiej, Aleksandry Ołdak oraz Marty Wieczorek, znajdująca się przy ulicy Ustrzyckiej. Na osiedlu powojennych modernistycznych domków jednorodzinnych, nazwanych kopulakami, które powstały na przełomie lat 50. i 60. XX wieku. Autorem projektu, który początkowo zakładał wybudowanie ponad 70 domków jednorodzinnych, był Andrzej Iwanicki. Ostatecznie wybudowano ich dziesięć, a w jednym z nich powstała pracownia artystyczna. Inne stoją zniszczone i puste, a jeszcze inne stanowią część przedszkola z kopułami zamienionymi w grzyby.
Pracownia w fabryce papieru
Chodźmy trochę dalej, poza Warszawę, ale ciągle blisko. Konstancin-Jeziorna. To tutaj swoją pracownię ma rzeźbiarka Ida Karkoszka. Mieści się ona w budynku Starej Papierni, która kiedyś była Królewską Fabryką Papieru. Produkowano w niej papier na zamówienie króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Dziś na obrzeżach tego terenu artystka stworzyła swoją przestrzeń do tworzenia. I jest to sztuka, która bierze odbiorcę za rękę i mówi: „Zobacz, to świat, który sam sobie stworzyłeś do życia. Podoba Ci się?”. Projekt artystki nosi tytuł „Let’s watch humans die”. „Ida wykonała rzeźbę przedstawiającą: świnię, kruka i szczura – zwierzęta bardzo inteligentne, a mimo to deprecjonowane przez człowieka. Fotografie rzeźb całej trójki, które ustawiane były w ruinach, na wysypiskach śmieci i gruzowiskach, bezgłośnie przyglądają się, jak ludzie dewastują swój świat” – pisze Wierzbicki.
Piękną historię ma też pracownia, w której tworzy Janusz Gałuszka. Znajduje się ona w powojennym domu zaprojektowanym dla matki z trzema córkami. Przed domem rośnie grusza. Pamiątkowa i symboliczna. Jedna z trzech sióstr przeżyła piekło obozu koncentracyjnego, a po wyjściu, kiedy wróciła do rodzinnego domu, zasadziła przed nim gruszę. Drzewo będzie miało swoją tabliczkę upamiętniającą tę historię.
Plany na przyszłość, pytania na teraz
Cezary Wierzbicki, autor projektu „Adres prywatny”, to oopiekun publiczności w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, z wykształcenia kulturoznawca i niesamowicie inspirujący człowiek, który podzielił się ze mną historią tego projektu. Pytany o plany na przyszłość odpowiedział, że będzie dalej odwiedzał pracownie artystów w całej Polsce, a być może, z czasem, nie tylko w Polsce. Nie wyklucza, że powstanie książka. Być może będą też rewizyty i reportaże z wystaw. Autor projektu odpowiedział na kilka moich pytań, a ja zachęcam czytelników do odpowiedzenia na pytania, które zadaje on swoim artystom. Dokąd zmierzasz? Kim jesteś? Skąd przychodzisz? Odpowiadajmy na nie często, odpowiadajmy dla siebie i dla świata, który tworzymy.