Historia 

Nekros: Sprawa Rozmuszewskiej

Zbrodnie od zarania dziejów budziły ogromne zainteresowanie. Rodziły domysły oraz wiele nierzadko sprzecznych ze sobą plotek. Wraz z powstaniem i rozwojem prasy dotychczasowe podania ustne przerodziły się w obszerne, szczegółowe i barwne relacje, obfitujące częstokroć w makabryczne i przerażające sceny. W przeszłości, podobnie jak dzisiaj, sensacje stawały się dla wydawców żyłami złota, podnoszącymi sprzedaż oraz wiążącymi czytelników, głodnych nowych informacji i wrażeń, z poszczególnymi tytułami.

Paweł M. Mrowiński

03.04.2022

Ilustracja: Aleksandra Ołdak

200 lat temu Warszawą wstrząsnęła zbrodnia, dzięki której założony rok wcześniej „Kurier Warszawski” stał się wiodącym tytułem stolicy Królestwa Polskiego, dystansując tym samym poczciwego „Korrespondenta Warszawskiego”. Poniższy artykuł opisując głośną sprawę Rozmuszewskiej z 1822 roku, relacjonując śledztwo i proces, ma również na celu ukazanie wzrostu znaczenia prasy w I poł. XIX wieku oraz jej roli w rodzącym się społeczeństwie masowym.

Historia tej głośnej zbrodni rozpoczyna się 24 stycznia 1822 roku. Tego dnia prasa doniosła o morderstwie właścicielki kamienicy przy ulicy Elektoralnej – Magdaleny Duniewiczowej: „Wydarzył się tu okropny wypadek: Matka JPani Magdaleny Duniewiczowej […] zwyczajnie około godziny 8 rano na głos dzwonka przysłała kawę swej córce sypiającej w trzecim pokoju. Onegdaj, zdzwiona, iż o zwyczajnej godzinie nie słyszy dzwonka, woła służącej, ta się wcale nie odzywa, idzie przeto do pokoju córki, głuche panuje milczenie, zbliża się łóżka, bierze za rękę i znajduje ją zimną i bezwładną, przerażona wzywa innych lokatorów, którzy widzą Panią Duniewiczową zamordowaną. Nieboszczka miała mocno związane chustkami twarz i głowę, siekiera leżała przy łóżku; po oderwaniu chustek pokazało się, iż obuchem była uderzona w głowę, kość czoła zupełnie jest strzaskana”.

Szczegółowość i plastyczność opisu miała nie tylko przybliżyć czytelnikom zbrodnię, ale wręcz sprawić, aby poczuli się, jakby towarzyszyli matce w odkryciu śmierci córki. W dalszej części artykułu wskazana została winna tej zbrodni. Była nią pokojówka, która miała zbiec z pewną sumą pieniędzy i kosztownościami. Już pierwsze doniesienia na temat morderstwa na tle rabunkowym zawierały kluczową dla całej sprawy przestrogę: „Ta służąca niedawno była przyjęta i nowy dowód, jak wielką ostrożność zachować należy w przyjmowaniu służących i z jaką bacznością badać trzeba o ich rekomendację”. To właśnie pewnego rodzaju dydaktyzm, obok szczegółowości opisów, stanie się głównym motywem relacji prasy na temat zbrodni ze stycznia 1822 roku.

W następnych dniach mieszkańcy Warszawy poznali personalia domniemanej morderczyni: „Zbiegła służąca po zabójstwie śp. Duniewiczowej nazywa się Marianna Rozmuszewska”. Śledzili również okoliczności jej schwytania, którego miał dokonać syn zamordowanej. Mimo że osobiście nie znał służącej, to „prawie instynktem powziął podejrzenie widząc ją na ulicy, poznał chustkę swej matki i natychmiast ujął zbrodniarkę”. Dość szybko – dzień po aresztowaniu – Rozmuszewska przyznała się do zbrodni. Jednocześnie zaprzeczyła posiadaniu jakichkolwiek wspólników.

1 lutego „Kurier Warszawski” opublikował relację będącą kolejną przestrogą: „Była ona [Rozmuszewska] zawiedziona do Czerniakowa, gdzie są pochowane zwłoki śp. Duniewiczowej, wydobyto z grobu zwłoki dla pokazania ich zabójczyni, był to widok dla niej okropny, mdlała ustawicznie, spojrzała na ofiarę swej zbrodni i przyznała, iż są tej, której wydarła życie”. Jednak z powodów sanitarnych oraz przede wszystkim podejścia wiary katolickiej do zwłok wątpliwe jest, żeby taka sytuacja miała faktycznie miejsce. Można domniemywać, że rzeczywiście zabrano Rozmuszewską na miejsce pochówku ofiary w celu uzmysłowienia służącej konsekwencji jej czynu, co miało dodatkowo spotęgować wyrzuty sumienia, jednak najpewniej odbyło się to bez „okazania ciała”. Dydaktyzm tej sceny musiał jednak pobudzić wyobraźnię czytelników, szczególnie że w dalszej części artykułu dowiadujemy się, że „od czasu dokonania zbrodni sen ją zupełnie odstąpił, zawsze zdaje się widzieć nieboszczkę swą panią”. W kolejnych dniach, wobec braku nowych informacji na temat zbrodni, prasa warszawska odnosiła się przede wszystkim do plotek krążących po mieście. 10 lutego zdementowano pogłoskę o śmierci samej Rozmuszewskiej.

Przez następne dwa miesiące przed Sądem Sprawiedliwości Kryminalnej Województwa Mazowieckiego i Kaliskiego toczył się proces Rozmuszewskiej, skrzętnie relacjonowany przez prasę. Ostatecznie 20 kwietnia 1822 roku odbyła się rozprawa końcowa, na której „mnóstwo znajdowało się słuchaczy”. Zgodnie z przyjętą linią obrony adwokat próbował dowieść, że Rozmuszewska zabiła swoją panią nieumyślnie. Jednak bez efektu. „Wyrok skazał zabójczynię na utratę życia mieczem, z dodatkiem, iż prowadzoną będzie na śmierć w ubiorze czarnym”. Interesujące jest obostrzenie w sentencji wyroku – czarny strój. Wynikało to wprost z art. 28 Kodeksu karzącego z 1818 roku, który stanowił, że „popełniający morderstwo na osobach, względem których szczególne maią obowiązki, prowadzeni bydź maią w ubiorach czarnych na mieysce śmierci”. Dotyczyło to nie tylko służących dopuszczających się zbrodni na pracodawcach, ale również matko- i ojcobójców (podobne rozwiązania istniały wówczas m.in. we Francji).

Oprócz służącej sąd skazał również dorożkarza wiozącego Rozmuszewską po zbrodni. Mężczyzna usłyszał wyrok roku więzienia za nieujawnienie sprawcy zabójstwa (w toku śledztwa wyszło na jaw, że pokojówka sama miała mu wyznać swoją zbrodnię). W procesie podejrzanym (o podżeganie do morderstwa) był również lokaj zamordowanej Duniewiczowej, jednak z powodu braku dowodów sprawa ta została umorzona. Wobec pozostałych osób podejrzanych o współudział zasądzono kary pieniężne. 4 maja prasa doniosła, że skazana złożyła rekurs do Sądu Apelacyjnego, który jednak utrzymał wyrok niższej instancji.

Morderstwo Duniewiczowej nie było ani pierwszą, ani ostatnią tego typu zbrodnią w stolicy Królestwa Polskiego. Pięć lat później Warszawę obiegła informacja o kolejnym głośnym morderstwie. W 1827 roku przez swoją pokojówkę została zabita niejaka Elżbieta z Kamieńskich. Służąca Marianna Januchowska miała posłużyć się wówczas siekierą, zaś motywem zbrodni miały być „doznawane przez służącą nieprzyjemności” od pracodawczyni. Podobnie jak w 1822 roku prasa szczegółowo relacjonowała zbrodnię, śledztwo oraz proces sądowy. Co ciekawe, nie odnajdujemy doniesień o wykonaniu wyroku – kary śmierci. Można domniemywać, że car skorzystał wówczas z prawa łaski, chociaż takowa informacja nie pojawiła się w żadnej gazecie.

Rodząca się nowoczesna prasa od samego początku uwielbiała sensacje (w tej kwestii niewiele się zmieniło). Nie tylko skrzętnie o nich donosiła, ale również szczegółowo je opisywała, nierzadko przy tym ubarwiając. Jednak mimo tego „brukowego” wymiaru gazety pełniła ona również szczególnie ważną rolę moralizatorską. Wydawcy starali się, aby nawet tak makabryczne wydarzenia przekuć w przestrogę, pewnego rodzaju opowieść wychowawczą. Głośne morderstwa budziły ogromne zainteresowanie mieszkańców Warszawy, z czego korzystali wydawcy, szczegółowo i bardzo obrazowo opisując wszelkie detale związane ze zbrodniami. Jednocześnie nie zapominali o swojej wychowawczej roli – starali się przestrzegać i do pewnego stopnia edukować swoich czytelników, co z dzisiejszego punktu widzenia zdaje się nam nie lada anachronizmem. Współcześnie z Rozmuszewską najpewniej przeprowadzono by obszerny wywiad wraz ze specjalną sesją zdjęciową na koniu.

Zbrodnia z 1822 roku swój epilog znalazła na szafocie. Jednak to już zupełnie inna, równie makabryczna i szczegółowo opisywana przez ówczesną prasę historia.

Paweł M. Mrowiński

Czytaj Więcej

Z_ziemi_mlekiem_i_miodem
Z ziemi mlekiem i miodem płynącej do Polski
Wielkimi krokami zbliża się 19. już edycja Festiwalu Warszawa Singera. W tym roku po raz...
DADD0FF1-1239-42D0-A3D2-5C01774B8447
If I were a Piekarnia in Warsaw
Ciekawe, czy jako dziecko Jurek umiał grać w chowanego. W końcu jego dzieciństwo nie trwało...
590_9983
Grać w chowanego ze śmiercią. "Kryjówki" Natalii Romik
Ciekawe, czy jako dziecko Jurek umiał grać w chowanego. W końcu jego dzieciństwo nie trwało...
matkapolka_1
Matka Polka też człowiek – czyli o tym, że macierzyństwem można być zmęczonym
Są takie dni, kiedy chowam się pod kołdrę, gaszę światło i po prostu płaczę. Mam wtedy ochotę...
Chagall_MNW_fot_Bartosz_Bajerski_Muzeum_Narodowe_w_Warszawie_03
Mit ale zibn finger. Powrót Marca Chagalla do Polski
Wskrzeszony w powieści amerykańskiej pisarki Dary Horn i zapytany o sens swojego dzieła...
PROM_V2
Lato w Promie
Wiosna… Wciąż jeszcze wiosna. Ale już niebawem Ziemia maksymalnie wychyli się w kierunku...
Czlowiek_antykwariat_V2
Rzeka podziemna
Wiadomość, że naukowcy szykują się do odkopania na Żoliborzu rzeki Drny, płynącej niegdyś...
granica
Gdzie jest granica pomocy?
24 lutego, godzina 8.30. Dzwoni budzik. Kolejny zwykły dzień. Wstaję z łóżka, włączam czajnik...