Kultura

Kobieta jest silniejsza niż wojna

„Życie jest jak podróż. Spakuj tylko to, co najbardziej potrzebne, bo musisz zostawić miejsce na to, co zbierzesz po drodze” – to cytat, który towarzyszy wystawie „Tamara Łempicka – kobieta w podróży”. Ekspozycja została otwarta 18 marca, w 42. rocznicę śmierci artystki. 60 niezwykłych dzieł można oglądać do 14 sierpnia w Muzeum Narodowym w Lublinie.

Oktawia Wrzesień

22.03.2022

Ilustracja: Aleksandra Ołdak

Przyszło nam żyć w dziwnych czasach. Nic już nie jest takie, jak było, niczego nie można już brać za pewne. Nie potrafiliśmy objąć umysłem tego, że w Europie może nadejść wojna. Że będą ginęli ludzie, dzieci. Że niszczone będą miasta. Kilka tygodni temu to wszystko stało się faktem, a my obudziliśmy się w nowej rzeczywistości. Dziwny był też w tym roku Dzień Kobiet. Obok tych, które czekały na kwiaty i czekoladki, były kobiety, które czekały na cud. Taki, który sprawi, że jutro obudzą się w swoim łóżku w swoim kraju. Cud, który sprawi, że można cofnąć czas…

 

Podróż dziś

Cytat towarzyszący wystawie koresponduje z bieżącymi wydarzeniami. Miliony uchodźców z Ukrainy schronienie znajdują w Polsce. Zanim to jednak nastąpi, muszą przejść drogę, która jest trudna nie tylko pod względem fizycznym, ale też psychicznym. Uciekają przede wszystkim kobiety z dziećmi. Zostawiają swój kraj, swoich bliskich, tamtejsze życie. Pod tym względem wymowny jest również czas, w którym prezentowane są dzieła Tamary Łempickiej. Jej życie pełne było podróży, tułaczki, dróg do pokonania. Dziś wiele takich dróg pokonać muszą kobiety z Ukrainy, które szukają spokojnego miejsca, przystani dla siebie i rodziny. Wystawa ta ma w tym sensie wymiar symboliczny. Ukazuje prace, które do tej pory nie były szeroko prezentowane, jak „Ucieczka” czy „Uchodźcy”.

– Dla nas w tym momencie są to obrazy, które mają bardzo duży wydźwięk – podkreśla Aleksandra Blonka-Drzażdżewska z Muzeum Narodowego w Lublinie. Otwarcie wystawy jest jednak przede wszystkim hołdem dla artystki, gdyż 18 marca obchodziliśmy 42. rocznicę jej śmierci. Na wystawie można zobaczyć 60 prac jednej z najważniejszych przedstawicielek stylu art déco, którym towarzyszą przedmioty codziennego użytku – meble, stroje, maszyny, wyroby rzemiosła artystycznego. Obrazy pochodzą z muzeów francuskich i polskich oraz z prywatnych kolekcji. To pierwsza w Polsce tak duża wystawa tej artystki.

 

Tamara de Lempicka

Rozalia Gurwik-Górska, czyli Tamara Łempicka, to polska artystka, która najpewniej urodziła się w Warszawie 16 maja 1898 roku, choć data i miejsce jej narodzin do dziś budzą wiele wątpliwości. Dorastała w Sankt Petersburgu, gdzie nie znała trosk ani problemów. Od najmłodszych lat wykazywała zdolności plastyczne. Pobierała nauki w Lozannie. Podróżując po świecie, poznawała zwyczaje i kultury innych krajów. Otwierała się na sztukę i pragnęła jej. Wybuch rewolucji w Rosji zmusił ją do ucieczki. Wyjechała do Danii, a następnie wraz z mężem Tadeuszem i córką Kizette udali się do Francji.

Zmiana warunków życia na znacznie gorsze oraz ciągłe kłótnie z mężem obudziły w niej pragnienie o staniu się kobietą niezależną. I tak też zrobiła. Doskonaliła swoje umiejętności w Académie Ranson. Uczęszczała na zajęcia, ciężko pracowała i wierzyła w swój sukces. Przede wszystkim szukała jednak swojej sztuki, która odda jej emocje i pragnienia. Miała w sobie głód, który kazał jej walczyć o przyszłość. „Nie ma cudów. Jest tylko to, co uczynisz” – ta myśl towarzyszyła jej w drodze do upragnionych marzeń. A one w końcu zaczęły się spełniać…

Paryż lat 20. XX wieku stał się miejscem, w którym Łempicka wykreowała swój własny, niepowtarzalny styl. Wpisał się on w nową epokę, nazwaną później art déco. Artystka uwielbiała nocne kawiarniane życie. „Dni były zbyt krótkie, ale noce należały do Tamary. W starannie dobranym kostiumie, perfekcyjnie ułożonej fryzurze i pod woalką makijażu wkraczała na paryską scenę, na której była już gwiazdą. Dystyngowana, spokojna, kontrolująca każdy wystudiowany gest, spowita tajemnicą młodzieńczych lat spędzonych w Rosji i Polsce fascynowała i wzbudzała podziw” – czytamy na wystawie.

Martwa natura, portrety i malarstwo figuralne, postać ludzka i cielesność są tym, co wyróżnia twórczość artystki. Inspirowała się ona motywami malarstwa holenderskiego, lecz przede wszystkim zachwycało ją malarstwo włoskie. „Kiedy tylko matka sprzedała jakiś obraz, od razu wydawała pieniądze na podróż do Włoch” – wspomina Kizette. Taka właśnie była… szalona, niezależna, ambitna, a przy tym kobieca i kokieteryjna. Ciężką pracą, uporem i determinacją spełniała swoje największe marzenia. Stała się jedną z najbardziej cenionych malarek na świecie, choć jej droga nie była łatwa. Sielskie życie w Rosji zmuszona była zamienić na życie w obcym kraju w warunkach ubóstwa. Stała się uchodźczynią. „Czy jestem damą?” – pytała swojego przyjaciela, włoskiego architekta Gina Puglisiego. „Nie! Jestem nieszczęśliwą istotą, udręczoną, bez ojczyzny, bez korzeni, zawsze samotną”.

Kłopotów przysparzał jej również mąż, który nie rozumiał jej artystycznych poczynań ani bujnego nocnego życia. Zarzucał jej brak zaangażowania w sprawy domowe. W końcu wdał się w romans i odszedł od artystki, co było dla niej olbrzymim ciosem. Przetrwała wiele, ale nigdy nie zwątpiła w siebie i swoją miłość do sztuki. To zaprowadziło ją na sam szczyt. I choć koniec życia artystki nie był łaskawy, to dzieła te zaczęły o sobie przypominać po jej śmierci. Nierozumiana i traktowana krytycznie pod koniec lat 70. XX wieku sztuka dziś ceniona jest na całym świecie, a Łempicka sama stała się legendą – kobietą, której, zdaje się, potrzebowałby i współczesny świat. Zmarła 18 marca 1980 roku. Prochy artystki, zgodnie z jej wolą, Contreras rozsypał ze śmigłowca nad aktywnym wulkanem Popocatépetl.

 

O wystawie

„Tamara Łempicka – kobieta w podróży” to pierwsza tak obszerna wystawa dzieł Tamary Łempickiej w Polsce. Przygotowana została przez Muzeum Narodowe w Lublinie we współpracy z Villą La Fleur w Konstancinie. Na wystawie prezentowanych jest 60 obrazów, które pozyskane zostały z muzeów polskich, siedmiu muzeów francuskich oraz prywatnych kolekcji. Prócz dzieł malarskich ekspozycja obejmuje przedmioty codziennego użytku, takie jak kapelusze, okulary, obrazy w ramkach, maszyny oraz meble i porcelanowe serwisy.

Początek XX wieku to nowa era w tworzeniu wnętrz, dekoracji i przedmiotów codziennego użytku. Zmiany te przyniosły nowe kierunki w malarstwie – kubizm, futuryzm i ekspresjonizm. I właśnie te nasączone kolorem przedmioty o niezwykłej sile ekspresywności podziwiać możemy na wystawie. Są one jednak dodatkiem, bo najważniejsze dzieje się na ścianach wystawy. W ciemnej scenerii, starannie oświetlone wiszą najsłynniejsze prace artystki. Podziwiać możemy między innymi takie dzieła jak: „Młoda dziewczyna w zielonej sukience” (lata 1927-1930), „Saint-Moritz” (1929), „Kobieta w niebieskiej sukience” (ok. 1933), „Autoportret w zielonym bugatti” (1929). Jest też „Portret Tadeusza Łempickiego” (1928), przedstawiający jej byłego już męża, któremu artystka nie domalowała ręki, co podkreślać miało negatywne emocje z nim związane.

Na wystawie znalazły się też „Kizette na balkonie” (1927) – obraz, za który Łempicka otrzymała grand prix na wystawie Exposition Internationale des Beaux-Arts w Bordeaux – i „Matka przełożona” (1935), dzieło, które dla artystki było jednym z ważniejszych. Jest ono wspomnieniem przeżycia z 1953 roku. Wtedy udręczona życiem Łempicka wyjechała do Włoch, gdzie wstąpiła do zakonu. Dzięki spotkaniu z matką przełożoną odnalazła siebie na nowo. To smutna i nieszczęśliwa twarz kobiety sprawiła, że artystka chciała ją na zawsze zapamiętać na płótnie. Potem żądała za obraz niewyobrażalnej kwoty, jednak nikt nie sprostał jej oczekiwaniom, więc ostatecznie przekazała go Muzeum Sztuk Pięknych w Nantes.

Wspomnieć należy też obrazy, których przekaz dotyczy tak aktualnych treści – choć chciałoby się, by były one odległe i nigdy nie miały powrotu. „Uchodźcy” (1931) i „Ucieczka albo Gdzieś w Europie” (1940) rażą smutkiem i niepokojem. Karmią emocjami znanymi z naszego codziennego życia, które od kilku tygodni jest nimi przesiąknięte.

Przed wejściem na wystawę znajduje się grafika „Wiosna” powstała na podstawie obrazu Tamary Łempickiej o tym samym tytule dzięki współpracy jej córki Kizette i Drity Kessler, dyrektor generalnej DK Art Publishing. Grafika została przekazana na aukcję charytatywną, z której całkowity dochód zostanie przekazany Stowarzyszeniu Homo Faber – lubelskiej organizacji zajmującej się pomocą osobom uciekającym przed wojną na Ukrainie. Aukcja rozpoczęła się 18 marca i potrwa do 30 czerwca 2022 roku.

Zachęcam do zobaczenia tej niesamowitej wystawy. Polecam również skorzystać z wydarzeń jej towarzyszących. Muzeum Narodowe w Lublinie przygotowało wspaniałe wykłady, pokazy filmów, warsztaty. Przede wszystkim warto jednak skorzystać z oprowadzania kuratorskiego. Wszystkie informacje dostępne są na stronie: zamek-lublin.pl.

 

Święto książki

Przeżycie tej wystawy zrodziło we mnie wiele myśli, wyobrażeń i odczuć. W pamięci odżyły zdania, których treść odnieść można do opisu obecnej rzeczywistości. Opisują ją one w taki sposób, że trudno powstrzymać łzy. Chodzi mi o wiersz Stanisława Barańczaka „Jeżeli porcelana, to wyłącznie taka”. Teraz myślę o nim szczególnie, kiedy w głowie wirują obrazy ludzi zostawiających całe swoje życie. Ludzi pakujących swoją przyszłość w jedną walizkę. „Jeżeli odzież, to tyle, ile można unieść w walizce / jeżeli książki, to te, które można unieść w pamięci / jeżeli plany, to takie, by można o nich zapomnieć / kiedy nadejdzie czas następnej przeprowadzki / na inną ulicę, kontynent, etap dziejowy / lub świat” – pisze Barańczak.

W swoim lutowym artykule pisałam o spojrzeniu pełnym czułości, którym od lat obdarowuję książki. Były to dla mnie ważne przemyślenia, ukazujące ogromną rolę książek w moim życiu. Dziś, po lekturze Barańczaka, myślę o tych, które „unieść można w pamięci”. Trochę ich jest. Myślę też o tych książkach, które podczas wojny ustawił w swoim mieszkaniu w Kijowie aktywista miejski Lew Szewczenko. Postawił je przy oknie, by podczas rosyjskiego bombardowania szkło nie wleciało do pokoju. Zdjęcie stało się viralem. Jest niezwykle ujmujące i ukazuje nam kolejną funkcję książek – obronną.

23 kwietnia obchodzimy Światowy Dzień Książki i Praw Autorskich. Doceńmy to, że nasze książki trzymać możemy w dłoniach, a nie przy oknach naszych pokoi, i spędźmy ten kwietniowy dzień z ulubioną literaturą przy kawie, herbacie czy winie. Czytajmy książki, bo – jak napisał Carlos Ruiz Zafón – „czytać to żyć intensywniej”. Ja polecam trzy pozycje, z którymi sama spędzę kwiecień. Pierwsza to „Planeta Piołun” Oksany Zabużko, ukraińskiej poetki, pisarki i eseistki. Jest to zbiór esejów, w których autorka demaskuje bolączki współczesnego świata. Potrzebowaliśmy takiej książki, by zrozumieć w jakim kierunku zmierza nasza kultura. I gdzie w tym wszystkim jesteśmy my, zwykli ludzie, którzy urządzili się w świecie pełnym baniek informacyjnych. Zrozumienie tych tekstów wymaga zaangażowania intelektualnego, ale satysfakcja z czytania tak głębokich przemyśleń autorki jest niesamowita.

Druga książka to „Narodziny pigułki” Jonathana Eiga – amerykańskiego dziennikarza i pisarza, który otrzymał za nią nagrodę dla najlepszej książki roku przyznawaną przez „The Washington Post”. Najlepszą recenzją jest cytat Agnieszki Graff, który znajduje się na okładce mojego egzemplarza: „Barwnie napisana historia wynalazku, który na zawsze zmienił los kobiet, uwalniając nas od nieuchronności macierzyństwa. Ta książka sprawi, że poczujecie wdzięczność i sympatię dla grupki odważnych ekscentryków, którzy podjęli się tego wyzwania. Pozwoli też zrozumieć, dlaczego antykoncepcja hormonalna do dziś budzi taką wrogość tradycjonalistów. Pigułka to kobieca wolność i niezależność; pigułka to prawo do przyjemności”.

Trzecia książka, której jeszcze nie przeżyłam, ale przeczytałam kilkanaście cytatów w niej zawartych na stronach internetowych, jest autorstwa Swietłany Aleksjewicz, białoruskiej pisarki i noblistki, o tytule, który dziś odżył raz jeszcze. „Wojna nie ma w sobie nic z kobiety” to reportaż opublikowany w 1985 roku, składający się z wywiadów z kobietami, które przeżyły II wojnę światową. Ta książka mówi o nas, kobietach, więcej niż jakakolwiek inna. Przeżycia opisywane przez bohaterki są niezwykle emocjonalne. Ukazują różne historie, które tylko potwierdzają to, jak silne i wspaniałe są kobiety. Uświadamiają, ile w nas jest uporu i niezłomności, którymi od lat budujemy ten świat.

Oktawia Wrzesień

Czytaj Więcej

Z_ziemi_mlekiem_i_miodem
Z ziemi mlekiem i miodem płynącej do Polski
Wielkimi krokami zbliża się 19. już edycja Festiwalu Warszawa Singera. W tym roku po raz...
DADD0FF1-1239-42D0-A3D2-5C01774B8447
If I were a Piekarnia in Warsaw
Ciekawe, czy jako dziecko Jurek umiał grać w chowanego. W końcu jego dzieciństwo nie trwało...
590_9983
Grać w chowanego ze śmiercią. "Kryjówki" Natalii Romik
Ciekawe, czy jako dziecko Jurek umiał grać w chowanego. W końcu jego dzieciństwo nie trwało...
matkapolka_1
Matka Polka też człowiek – czyli o tym, że macierzyństwem można być zmęczonym
Są takie dni, kiedy chowam się pod kołdrę, gaszę światło i po prostu płaczę. Mam wtedy ochotę...
Chagall_MNW_fot_Bartosz_Bajerski_Muzeum_Narodowe_w_Warszawie_03
Mit ale zibn finger. Powrót Marca Chagalla do Polski
Wskrzeszony w powieści amerykańskiej pisarki Dary Horn i zapytany o sens swojego dzieła...
PROM_V2
Lato w Promie
Wiosna… Wciąż jeszcze wiosna. Ale już niebawem Ziemia maksymalnie wychyli się w kierunku...
Czlowiek_antykwariat_V2
Rzeka podziemna
Wiadomość, że naukowcy szykują się do odkopania na Żoliborzu rzeki Drny, płynącej niegdyś...
granica
Gdzie jest granica pomocy?
24 lutego, godzina 8.30. Dzwoni budzik. Kolejny zwykły dzień. Wstaję z łóżka, włączam czajnik...