Varsavianistyka
W rozpoczynającym się roku warszawskie metro ma powiększyć się o pięć stacji – trzy po prawej stronie Wisły i dwie po lewej. Druga linia metra zostanie ukończona jednak nie wcześniej niż za dwa lata. A niedługo później ruszyć ma budowa kolejnej nitki.
Karol Górski
10.12.2021
Ilustracja: Aleksandra Ołdak
Zgodnie z pierwotnym planem budowa metra na Bródnie miała zakończyć się najpóźniej we wrześniu 2021 r. Ze względu na pandemię termin jednak odroczono, a trzy ostatnie stacje drugiej linii po praskiej stronie Wisły zostaną prawdopodobnie oddane do użytku latem, najpóźniej w sierpniu 2022 r.
Prace nad drugą linią
Z terminowością budowniczych stołecznego metra bywało różnie – wystarczy wspomnieć opóźnienie przy budowie centralnego odcinka drugiej linii (Rondo Daszyńskiego – Dworzec Wileński), który otwarty został z ponad roczną obsuwą – jednak miasto zapewnia, że prace są na ostatniej prostej i zadeklarowany termin nie jest zagrożony. Podobnie ma być w przypadku Bemowa, gdzie końca dobiega budowa dwóch z pięciu stacji zamykających linię od strony zachodniej.
Jeśli plany ratusza dojdą do skutku, latem druga linia metra będzie już niemal kompletna. Niemal, bo do jej całkowitej finalizacji pozostaną jeszcze trzy kolejne bemowskie stacje. Na ich otwarcie poczekamy jednak jeszcze prawie dwa lata, o czym bardziej szczegółowo przeczytacie w dalszej części tekstu. W tym czasie ruszyć ma budowa trzeciej linii, której przebieg budzi sporo kontrowersji. Oto plany ratusza dotyczące warszawskiej kolei podziemnej na najbliższe lata.
Metro wjeżdża na Bródno i Bemowo
Zacznijmy od najważniejszego – w rozpoczynającym się właśnie 2022 r. warszawskie metro powiększy się o trzy stacje. Oprócz wspomnianego Bródna, które będzie wschodnim przystankiem końcowym drugiej linii, w połowie roku otwarte zostaną dwie sąsiednie stacje, czyli Zacisze i Kondratowicza. Odcinek Trocka – Bródno będzie liczył ponad 4 km. Stacja Zacisze ulokowana została pod ul. Figara, w pobliżu skrzyżowania z Codzienną. Ze stacji Kondratowicza na ziemię wyjdziemy na rogu z Malborską. Przystanek końcowy również znajduje się pod ulicą Kondratowicza – na skrzyżowaniu z Rembielińską.
Za budowę tego odcinka drugiej linii odpowiada konsorcjum Astaldi i Gulermak. Koszt inwestycji to niemal 1,4 mld zł. Prace na wszystkich stacjach są już na zaawansowanym etapie i wiele wskazuje na to, że firmie uda się dotrzymać terminu. Podziemne pociągi pojadą zatem na Bródno z niemal rocznym opóźnieniem, jednak będzie to i tak scenariusz lepszy niż ten, o którym prezydent miasta Rafał Trzaskowski mówił rok temu. Wtedy wydawało się, że finalizacja robót przypadnie dopiero na rok 2023. To podwójnie dobra wiadomość dla mieszkańców Bródna – po pierwsze w końcu pod dom podwiezie ich metro, a po drugie jego otwarcie wiąże się z zakończeniem związanych z inwestycją prac. Rozkopane ulice – zwłaszcza Kondratowicza, czyli jedna z głównych arterii tej części dzielnicy – od ponad dwóch lat paraliżują komunikację w tym rejonie.
Firmy Astaldi i Gulermak pracują również na drugim brzegu Wisły. Na przeciwległym względem Bródna krańcu drugiej linii powstaje pięć ostatnich stacji. Dwie z nich też mają zostać uruchomione w sierpniu – to Ulrychów i Bemowo, które przez następne dwa lata będzie stacją końcową. Opóźnia się bowiem budowa trzech kolejnych przystanków, mających zamykać linię po stronie lewobrzeżnej. Początkowo zakładano, że stacje Lazurowa, Chrzanów i Karolin, a także Stacja Postojowo-Techniczna Karolin zostaną otwarte w 2022 r. Od kilku miesięcy wiadomo jednak, że ten termin jest nierealny. Wszystko przez problemy z wydaniem pozwolenia na budowę. Wynikały one z nieprawidłowości, których w złożonym przez włosko-tureckie konsorcjum raporcie dopatrzyła się Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska. W tej chwili zakończenie budowy przewidywane jest na maj 2024 r.
Dlaczego nie na Białołękę?
Trzecia linia metra dla warszawiaków to bardzo odległa wizja, jednak pod koniec listopada Rafał Trzaskowski podpisał kolejną umowę dotyczącą jej powstania. Mowa o kontrakcie z firmą ILF Consulting Engineers Polska na wykonanie prac przedprojektowych i zaprojektowanie zajezdni STP Kozia Górka. Ratusz nie zamierza rezygnować z planów, które przedstawił w marcu. Zakładają one, że w pierwszym etapie inwestycji trzecia linia połączy Saską Kępę z Gocławiem, a docelowo z Mordorem, czyli zagłębiem biurowym na Służewcu Przemysłowym. Istnieje też koncepcja przeciągnięcia tej nitki metra do Okęcia. To jednak perspektywa bardzo odległa, przynajmniej dziesięcioletnia. Na razie miasto skupia się na budowie centralnego odcinka Stadion Narodowy – Gocław.
Nie brakuje opinii, że wybór takiego przebiegu trzeciej linii jest nieprzemyślany. Opracowano go z myślą o mieszkańcach Pragi-Południe – to oczywiste. Tyle że – jak podkreślają krytycy planu Trzaskowskiego i jego ekipy – szybszym sposobem na przejazd z tej dzielnicy do centrum jest tramwaj. Gdzie zatem warszawiacy chcieliby widzieć kolejną odnogę metra? Wielu internautów apeluje o budowę podziemnej kolei na Białołęce. To jedna z najprężniej rozwijających się części miasta, a jednocześnie prawdopodobnie najgorzej skomunikowana z dzielnic. Co prawda na Tarchomin (tam w kolejnym etapie ma dotrzeć również trzecia linia) można dojechać tramwajem, jednak mieszkańcy północnej Białołęki mają do dyspozycji tylko autobusy. Realizacja wariantu zakładającego pociągnięcie tuneli metra od Bródna przez Głębocką i Ostródzką aż na Lewandów znacznie ułatwiłaby im komunikację z centralnymi rejonami miasta – zarówno po lewej, jak i prawej stronie Wisły.
Inna koncepcja to odwrócenie kolejności budowy poszczególnych etapów trzeciej linii w wersji przedstawionej przez ratusz. Proponuje się w niej połączenie najpierw biurowego Służewca ze stacją Wilanowska, później przeciągnięcie tej nitki przez Dolny Mokotów, niedaleko Wilanowa, a dopiero później przekroczenie rzeki i dotarcie na Gocław. Podziemne połączenie między Stadionem Narodowym a daleką Pragą-Południe powstałoby wtedy na samym końcu, a więc nie wcześniej niż za kilkanaście lat.
Karol Górski